Tadeusz Pniewski urodził się w
Kaliszu 30 stycznia 1914 r.
W roku 1933 zdał maturę w Państwowym Gimnazjum Humanistycznym im. Adama
Asnyka, skąd wyjechał na studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu
Poznańskiego, na którym uzyskał absolutorium w 1939 r. Do Kalisza powrócił w 1946
roku po żołnierskim udziale w wojnie obronnej, działalności w AK, pracy w otwockim
szpitalu i uzyskaniu dyplomu lekarskiego na Uniwersytecie Łódzkim.
W latach 1946-62 pracuje w Kaliszu, najpierw jako kierownik
Pracowni Diagnostyki Laboratoryjnej, potem jako dyrektor Stacji Krwiodawstwa, którą
zorganizował i zbudował. Uzyskawszy w 1962 r. doktorat w Akademii Medycznej w Łodzi,
pozostaje tam najpierw jako dyrektor Wojewódzkiej Stacji Krwiodawstwa (1962-66), potem
(1966-79) kierownik Zakładu Diagnostyki Laboratoryjnej Szpitala Chorób Płuc.
Wśród odznaczeń i wyróżnień posiadał m. in. Honorowe
Obywatelstwo Miasta Kalisza, Jego dorobek naukowy obejmuje 46 publikacji, a literacki
- liczne artykuły publicystyczne oraz książkę wspomnieniową "Kalisz z
oddali", tomiki wierszy "Krajobraz serdeczny", "Cisza Jesienna",
"Wóz Dawida".
Tadeusz Pniewski zmarł 26 kwietnia 1994 r. w Łodzi.
Tadeusz jakiego
znałem
W sobotnie popołudnie 22 kwietnia 1989 r., do wypełnionej po brzegi czytelni kaliskiego MPiK-u zaszedł drobnymi krokami, lekko przygarbiony starszy pan. Nieśmiało uśmiechnięty, jakby speszony, że każą mu siadać na honorowym miejscu, sprawiał wrażenie emeryta wstępującego na swoją codzienną gazetkę, zakłopotanego sprawionym zamieszaniem.
Tak po długiej nieobecności witał się z kaliszanami Tadeusz
Pniewski. Sycił się nastrojem chwili, z daleka poznawał starych znajomych. Nie przychodził do nich z pustymi rękoma. Niósł im swoją książkę "Kalisz z oddali", o której za chwilę miał mówić. Od pierwszych chwil
spotkanie przerodziło się w rodzinną, nie pozbawioną napięć i emocji, kraszoną anegdotami, rozmowę o Kaliszu, którego już nie ma, istniejącego tylko we wspomnieniowych projekcjach jego starych mieszkańców.
Atmosfera radości, naturalna i spontaniczna, nieodłącznie towarzysząca spotkaniom dawno nie widzianych przyjaciół, sprawiała, że ta autorska premiera mogłaby trwać do późnego wieczora. Nie zabrakło
i poezji, Tadeusz bowiem nie byłby sobą, żeby nie skorzystać z takiej okazji - uraczył publiczność swoimi starymi i nowymi wierszami.
Po zakończeniu, kiedy czytelnia z wolna zaczęła pustoszeć - Pniewskiego obstąpili
asnykowcy, wśród nich zarząd nowo powstałego Stowarzyszenia, któremu Tadeusz udzielił "błogosławieństwa". Wtedy to właśnie niżej podpisany, świeżo upieczony sekretarz asnykowskiej wspólnoty, dostąpił osobistego poznania i "namaszczenia" z rąk starszego kolegi, maturzysty z 1933 r., założyciela i redaktora naczelnego "Sztubaka", organizatora pierwszego powojennego Zjazdu w 1947 r., który w jednym z listów pisał, że "najbliżsi jego sercu są kaliszanie,
a wśród kaliszan - "asnykowcy".
Kolejne spotkanie w murach starego Kalisza miało nastąpić dopiero w marcu 1991 r., kiedy to Tadeusza Pniewskiego owacyjnie powitano na dorocznym zebraniu sprawozdawczym Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i Liceum im. Adama Asnyka. Tym razem obdarowany został Tadeusz, który ze wzruszeniem przyjmował tomik swych poezji zatytułowany "Krajobraz serdeczny", będący jego poetyckim debiutem wydawniczym, zrealizowanym staraniem asnykowskiego Stowarzyszenia.
Jakby przeczuwając, że to pewnie po raz ostatni, Tadeusz Pniewski odwiedził Kalisz jeszcze w 1992 roku. Nie życzył sobie żadnych prywatnych, a tym bardziej oficjalnych fet. Kazał się powieźć ulicami Kalisza, odwiedził stare świątynie, był na Zawodziu, zatrzymał się przy pałacyku Fibigerów, zajrzał w stare kąty przy Lipowej 16, gdzie dorastał, objechał nowe dzielnice. Smutna to była wizyta, jakby Tadeusz pod powiekami chciał na trwale zatrzymać obraz swojego ukochanego miasta.
Od lat schorowany, mający kłopoty z poruszaniem się, wracał do swojej łódzkiej samotni, przy ulicy Piotrkowskiej. Jego mieszkanie było otwarte dla każdego
kaliszanina, będąc swoistym obszarem eksterytorialnym, przesyconym atmosferą rodzinnego miasta, której musiał ulec każdy przekraczający próg.
A jeśli wyjątkowo oporny nie poddawał się urokowi starych obrazów, fotografii, książek, to takiego delikwenta brał w obroty gospodarz, który przed omówieniem choćby najważniejszych tematów, wpierw musiał wiedzieć jak sprawy się mają w mieście nad Prosną.
Porządkując korespondencję, z wyrzutem zauważyłem, że nie odpowiedziałem na ostatni list Tadeusza. Drżącym, trudnym do odczytania pismem donosił o swoich ciężkich zdrowotnych dolegliwościach. Tego dnia miałem odpisać - nie napisałem, zadzwonił telefon. Na jego liście, odnotowałem - Tadeusz Pniewski zmarł 26 kwietnia 1994 r. w wieku 80 lat. List powędrował do archiwalnej teczki.
Rozstając się z Tadeuszem Pniewskim po urodzinowej wizycie
z okazji jego 80-lecia w styczniu br., otrzymałem na pożegnanie kopertę, w środku na białej karcie z osobistą dedykacją, ostatni jego wiersz:
"Separare necessittas est
revidere spes nostra"
Koniecznością jest
rozstać się z życiem -
taki ludzki gest,
wydaje się niczem.
Jest jednak nadzieja
że się spotkamy,
lecz czy to będę ja
i czy to będziesz ty,
gdy się spotkamy ...
Tadeusz Pniewski pochowany został na cmentarzu w Otwocku
w żołnierskiej kwaterze, wśród mogił ze znakiem Polski Walczącej.
P.S.
Motto z Wergiliusza, w wolnym tłumaczeniu:
"Rozdzielić się jest koniecznością
zobaczyć się znowu jest naszą nadzieją".
Adam Borowiak, "Tadeusz jakiego
znałem", "Asnykowiec" - Biuletyn Stowarzyszenia Wychowanków Gimnazjum i
Liceum im. Adama Asnyka w Kaliszu, nr 5, kwiecień 1995. |