Cenny zbiór starych monet jest najbardziej spektakularnym efektem dwumiesięcznej pracy kaliskich archeologów w Blizanowie. Adam Kędzierski i Jarosław Teske od pewnego czasu prowadzą wykopaliska i archeologiczne akcje ratownicze przy użyciu detektora metali. Tworzą dwuosobową firmę "Arche", która mimo niedługiego stażu ma już na swoim koncie także kilka innych ważnych odkryć w rejonie Kalisza.
Archeologiczne akcje ratownicze prowadzone są tam, gdzie wkrótce mają się rozpocząć inwestycje; budowa autostrady, sztucznego zbiornika wodnego czy nowego osiedla bez uprzedniego przebadania terenu przez archeologów mogłaby uniemożliwić dotarcie do pogrzebanych w ziemi zabytków. Dlatego też tam, gdzie jest to możliwe i gdzie są na to pieniądze, przed wkroczeniem ekip budowlanych pojawia się naukowy zwiad.
W Blizanowie powstaje sieć kanalizacyjna mająca współpracować z istniejącą już oczyszczalnią ścieków. Wieś notowana jest od XIII w., można więc było z góry założyć, że pod ziemią da się odkryć niejedno: Oprócz fragmentów ceramiki pochodzącej z okresu od przełomu XIII i XIV w. do czasów współczesnych odkryliśmy fragmenty domu wraz z elementami wyposażenia. Jednak najbardziej spektakularnym znaleziskiem były monety zebrane z powierzchni 1 ara. Od razu zauważyliśmy, że może tu chodzić o tzw. rozwleczony skarb: decydowały o tym małe odległości między monetami. Zapewne wszystkie one zebrane były kiedyś razem. Mogło to być np. jakieś zawiniątko lub sakiewka. Rozwleczone zostały później, np. przez pług w czasie robót polnych - powiedział Adam Kędzierski.
Kaliscy archeolodzy odnaleźli przy pomocy detektora boratynki, czyli szelągi z czasów Jana Kazimierza i miedziane grosze Stanisława Augusta. Najciekawszą jednak z odkopanych monet okazał się tzw. ort Fryderyka Wilhelma z 1689 r.:
- Takiego egzemplarza nie było nawet w wielkim zbiorze monet pruskich w Malborku - kontynuuje Kędzierski. -
Sporządzony jest z lichego srebra i dlatego podejrzewamy, że mógł zostać podrobiony. Po okresie szwedzkiego potopu w Polsce panował bałagan monetarny. W obiegu, obok polskich, znajdowały się również monety austriackie, niderlandzkie i pruskie. Mnożyły się także monety fałszywe. W przypadku orta ciekawostką jest fakt, że widnieje na nim 1689 r., a Fryderyk Wilhelm umarł rok wcześniej. Jest mało prawdopodobne, aby jego monetę bito po jego śmierci. Dlatego podejrzewamy, że mincerz po prostu się pomylił: końcowa dziewiątka miała być szóstką, tylko została omyłkowo odwrócona.
Adam Kędzierski jest doktorantem w Instytucie Archeologii i Etnologii w Warszawie, specjalistą w zakresie starych monet, Jarosław Teske zajmuje się wykonywaniem archeologicznej dokumentacji rysunkowej i rekonstrukcjami starych obiektów na podstawie ich znalezionych fragmentów. Dwuosobowa pracownia archeologiczno-konserwatorska "Arche" wynajmowała się do prac wykopaliskowych z użyciem detektora nie tylko w Blizanowie. Przed rozpoczęciem budowy oczyszczalni ścieków w Cekowie kaliscy naukowcy odnaleźli w ziemi obiekty, z których najstarsze pochodzić mogły nawet sprzed 3000 lat - od kultury łużyckiej, poprzez przeworską, aż po średniowiecze. W Złotnikach koło Koźminka mieszkańcy od dłuższego czasu odnajdywali w ziemi skorupy starych garnków i sami wskazali archeologom miejsce poszukiwań. Dzięki temu Kędzierski i Teske trafili na ślad cmentarzyska późnolateńskiego z II - I
w. p.n.e., a detektor okazał się czuły m.in. na aluminiowe medaliki z tamtego okresu. "Arche" prowadziła prace badawcze także w Koźminku, a nawet w Ostrowie Wlkp. przed rozpoczęciem budowy stacji benzynowej na ul.
Zamenhoffa.
W przypadku prac ratowniczych, za które płaci inwestor prywatny, właściwie powinniśmy być mu wdzięczni - twierdzi Jarosław Teske. -
Trzeba jednak pamiętać, że archeologia utrzymywana jest głównie z pieniędzy podatników i powinni oni wiedzieć, jaki jest z tego pożytek. Dziwię się moim kolegom po fachu, którzy się przed tym uchylają: informowanie o naszych pracach jest naszym obowiązkiem.
Robert Kordes, Kalisia Nowa nr 5/99
|