Kalisz. Daleko - ale
spotykam się z nim często. W obrazach myśli, które wspomagają wyobraźnię,
czułość, przyjaźń. Spotykam ludzi na plantach krakowskich - i jeśli uśmiechną się
do mnie w sposób dziecinnie szlachetny - już wiem: kaliszanie. Są w Krakowie, znają
mnie tylko z widzenia. Uśmiechają się do mnie na dystans z politowaniem, w którym jest
duma. Oto "wybija się" jeden z nich w sposób trochę dziwny, trochę nawet
wstydliwy - ale przecież "karierą swoją" wspomógł miasto rodzinne. Jest
mimo wszystko ciągle: nasz.
Kalisz - to jeszcze jednak siła jednocząca. Miasto, które ma spoistość ludzką -
przedziwnie intensywną ...
Idę w Krakowie ulicą Asnyka - i nie myślę:
Asnyk - poeta wielki, szlachetny myśliciel, działacz
na miarę narodową, lecz przede wszystkim: ... prawda, i ten Kaliszanin! ... Czytam pisma
literackie: Dąbrowska. I nie kojarzę: wielka
pisarka, największy żyjący epik polski - lecz po prostu: Kaliszanka. Pisze Minkiewicz
rymowany satyrycznie list w sprawie Dybowskiego - minister bez przeszłości? Nikt nie
może udzielić informacji , kto to Dybowski? A my wiemy: nasz Kaliszanin.
I tak wciąż - rytm narzucony przeszłością dawną, bardzo dawną ciągle dominuje.
Sylaby serdecznie natrętne, odmiana prosta, jak łączność rodzinna: Kalisz,
Kaliszanin, kaliski, kaliskie ...
Bo i przedmiot stojący w obcym salonie -
siada ktoś do fortepianu, przyglądam się, na jakim będzie grał instrumencie ...
pamiętam: najlepsze fortepiany, pianina - Fibigera, kaliskie.
Pani siedząca obok, suknie przystroiła koronkami ...zaraz
...zaraz, jakie to koronki najwspanialsze: brabanckie? Nie, prawda kaliskie!
Spotykam ludzi na plantach krakowskich, jeśli uśmiechną się
do mnie w sposób dziecinnie szlachetny - na pewno oceniają wartość próbą
najserdeczniejszą. Tak samo, jak ja. Tacy to ci Kaliszanie - Masoni. Wtajemniczony
wtajemniczonego pozna po uśmiechu, pozna po ocenie - bo cenią miarą wierności.
Albo i te planty osławione. Cóż nam przypominają - aleje
parku kaliskiego.
W parku był bulwar nad Prosną. Chodziło się tym bulwarem na cudowny spacer - bulwarem
długim, kopulastym, wchodzącym swym zielonym obwodem w błękit ciasnego widnokręgu...
Tak było w przyrodzie. Obraz zamykał się ciasno - pięknie kontemplacyjnie.
Dziś tamtą kontemplację poszerzam tęsknotą i mnie bardzo
często "droga wiedzie do starego grodu otoczonego ramionami Prosny"...
I nie tylko dziś, kiedy piszę do Kalisza - ale prawie zawsze,
gdy piszę Kalisz. Daleko - ale spotykam się z nim często - w obrazach, które
wspomagają wyobraźnię, czułość, przyjaźń - a więc: literaturę.
Stefan Otwinowski
- jednodniówka Zjazdu Wychowanków Gimnazjum im. A. Asnyka w Kaliszu,
25-26 maja 1947 r. |