W nimbie zachwytu Poliptyk kaliski Mistrza z Gościszowic |
|||||
Zakończyła się pierwsza od czterdziestu lat konserwacja jednego z najcenniejszych zabytków naszego miasta - ołtarza bocznego z bazyliki WNMP (św. Józefa), zawierającego Poliptyk Mistrza z Gościszowic.
Gotyk lubił poliptyki, wieloskrzydłowe ołtarze, otwierane jak szafy. Ten z kaliskiej bazyliki w swoim obecnym kształcie powstał znacznie później - dopiero w ostatnich latach XIX wieku, bądź już po 1900 roku. Według ocen specjalistów konstrukcja jest dość udaną próbą pokazania zabytków - malarstwa i rzeźby - których pierwotnego przeznaczenia możemy się jedynie domyślać. Tworzy ją Poliptyk Mistrza z Gościszowic z ok. 1510 r. (skrzydła), dziewięć rzeźbionych figur świętych prawdopodobnie z tego samego czasu (zwieńczenie), nieco późniejszy tryptyk św. Wojciecha (część środkowa), i najmniejszy element - malowana predella pomiędzy mensą ołtarzową a retabulum. Malowane skrzydła poliptyku, jak wyraźnie wskazuje ich maryjna tematyka, były fundowane do kolegiaty. W 1783 r., po zawaleniu świątyni, powstały plany jej odbudowy (łącznie z nowym, uwzględniającym najnowsze tendencje w sztuce wyposażeniem). Liczący już wtedy niemal trzy wieki zabytek został przeniesiony do kościółka Świętego Wojciecha na Zawodziu. Stamtąd w 1892 r. powrócił na swoje stare miejsce, choć już nie został umieszczony w prezbiterium, ale jako część większej, ponadpięciometrowej konstrukcji stanął w nawie bocznej. W literaturze przedmiotu powstały w ten sposób ołtarz jest nazywany poliptykiem kaliskim (patrz fotografia). Pytania o konserwację O konserwację obiektu zabiegał już dzisiaj nieżyjący ks. prałat Lucjan Andrzejczak. Zobaczyć ołtarz w pełnej krasie było jego marzeniem. Zdając sobie sprawę z kosztów przedsięwzięcia, zwykł mawiać: To tyle pieniędzy, ale św. Józef nam pomoże. Pomogło także miasto. W sumie na restaurację z samorządowej kasy wydano ponad 84 tys. zł, o 10 tys. zł więcej na ten cel przekazała parafia św. Józefa, po śmierci ks. Andrzejczaka prowadzona przez ks. Jacka Plotę. Z daleka ołtarz zakończony delikatnymi jak koronka fialami przypomina monstrancję. Chciałoby się powiedzieć: zgrabną monstrancję, tak wyraźnie widać, że zestawiający elementy starali się zachować złoty podział. Niemniej jednak nie wydaje się możliwym, aby kiedykolwiek ucichły spekulacje na temat trafności tej konstrukcji. Czy rzeźby zwieńczenia wyszły z tej samej pracowni, co obrazy poliptyku, czy właściwym jest ich umieszczenie na belce zamykającej szafę, jakie figury pierwotnie stały w retabulum i w końcu, czy warto porywać się na dekompozycję ołtarza, jeżeli nasza wiedza o jego pierwotnym wyglądzie zawsze będzie się mieściła li tylko w granicach akademickiego dyskursu? Z tymi pytaniami musiały się zmierzyć Barbara Wołosz, konserwator z Warszawy, której powierzono prace nad poliptykiem kaliskim, Joanna Niekrasz-Strońska i Ewa Andrzejewska z delegatury kaliskiej wojewódzkiego oddziału Państwowych Służb Ochrony Zabytków oraz Anna Woźniak, inspektor ds. ochrony zabytków w miejskim wydziale kultury i sportu, podejmując decyzję o kierunku restauracji. Ostatecznie, uznając koncepcję dziewiętnastowiecznych twórców za poprawną, ołtarz pozostawiono w nie zmienionej formie. Zdecydowano się, co warto podkreślić, na restaurację - nie renowację. Różnica jest subtelna i widoczna po zakończeniu pracy: złocenia są delikatne, powierzchnia malowideł nie błyszczy się, barwy nie krzyczą swoimi kolorami, poliptyk nie wygląda "jak nowy", co często jest grzechem źle przeprowadzonych konserwacji. Podzielone na kilka etapów prace trwały cztery lata. Krok po kroku, żmudnie i drobiazgowo, od konstrukcji samej szafy, baldachimu zwieńczenia, po rzeźby i malarstwo restauracja jest dziełem jednej osoby - Barbary Wołosz. To była wyczerpująca, ale bardzo ekscytująca praca - mówi konserwator. Poznałam tutaj wspaniałych ludzi, świetnych fachowców, którzy - co dzisiaj już staje się rzadkością - wiedzą na czym polega sztuka konserwacji i potrafią ją docenić. Spotkałam się w Kaliszu z bardzo miłym przyjęciem i to zapamiętam. A poliptyk... Rękę mistrza, który namalował te dwanaście scen rozpoznam już wszędzie. Cała delikatność stworzenia
Analizując budowę ołtarza według wartości artystycznych jego poszczególnych części, jest on przede wszystkim dobrze przemyślaną oprawą dla Poliptyku Mistrza z Gościszowic, tj. dwunastu malowanych scen z życia Maryi i Jezusa Chrystusa, niewątpliwe powstałych w znakomitej pracowni. To jeden z najciekawszych przykładów sztuki późnogotyckiej w Wielkopolsce - napisała konserwator dzieł sztuki Elżbieta Tiunin-Linnert w opinii poprzedzającej restaurację. Tylko niewiele słabsze są figurki zwieńczenia: w stylu czysto gotyckim mistrzowsko wyrzeźbione - jak pisał o nich na przełomie wieków Adam Chodyński. Dopiero teraz, po ściągnięciu z rzeźb warstw późniejszych przemalowań, widać że historyk niczego nie dodał: twórca figur nie tylko znał dobrze fach, ale potrafił swojej sztuce nadać indywidualne piękno. Obrazy, zgodnie z tradycją gotycką, umieszczono na skrzydłach ołtarza - wewnętrznych nieruchomych i zewnętrznych, które można eksponować w dwóch położeniach, pokazując sceny pasyjne na ich awersie bądź Maryjne na rewersie (Pojmanie w Ogrójcu, Koronowanie cierniem, Biczowanie, Ukrzyżowanie; Zwiastowanie, Nawiedzenie św. Elżbiety, Boże Narodzenie, Pokłon Trzech Króli, Ofiarowanie w świątyni, 12-letni Jezus w Świątyni, Chrystus ukazujący się Matce Boskiej, Wniebowzięcie). Przyjmowana data ich powstania - ok. 1510 r. - jest bardzo ciekawa dla sztuki. Artyści właśnie przyswajają nowinki renesansu włoskiego, poznają tajniki perspektywy, coraz śmielej malują dalekie, szerokie krajobrazy. Jednocześnie szaty ich postaci jeszcze się łamią na sposób gotycki, jeszcze ciągle finezyjne, pełne elegancji kaskady materii wydają się ważniejsze niż sama postać w nich ukryta. Czytelna pozostaje symbolika barw: ultramaryna dla Matki Boskiej, czerwień dla tego, który idzie od Pana - Archanioła Gabriela, żółć dla zdrajcy Judasza. Przenikanie się tych dwóch tendencji może dawać przedziwne efekty, czasem zabawne, czasem przejmujące i trudno nie użyć tego słowa - zachwycające. Taki jest właśnie Poliptyk Mistrza z Gościszowic z bocznego ołtarza bazyliki WNMP. Strużki krwi Chrystusowej namalowane jak nitki grubej włóczki (Koronowanie cierniem), pełne łagodności, bojaźni, wiernie oddające spojrzenie Madonny (Zwiastowanie, Ofiarowanie w Świątyni, Chrystus ukazujący się Matce Boskiej po Zmartwychwstaniu), cierpiąca twarz Chrystusa (Ukrzyżowanie), Dzieciątko nieproporcjonalnie małe w porównaniu do dużych postaci klęczących nad nimi, ale uchwycone prawdziwie - wszystkie mamy wiedzą, że niemowlaki podkurczają nóżki tak, jak pokazał to późnogotycki malarz (Pokłon Trzech Króli). Nawet bydlątka pochylające głowy nad żłóbkiem Nowo Narodzonego mają tkliwość w oczach (Boże Narodzenie). Abstrahując od dat. Poliptyk Mistrza z Gościszowic powstał w czasach, kiedy obok farby podstawowym składnikiem sztuki malarskiej była jeszcze skromność. Pozornie trudno ją zobaczyć wśród intensywności kolorów, złota nimbów wokół świętych głów, bogactwa strojów namalowanych postaci. Ona jednak - niczym esencja porządku świata twórcy tych dwunastu obrazów - jest tutaj najważniejsza. Misterna konserwacja Barbary Wołosz ten pierwiastek wydobyła w sposób znakomity. Anna Tabaka, Kalisia Nowa nr 12/2002 |
|||||
Twórcą
i sponsorem stron internetowych Ziemi Kaliskiej jest Zakład Informatyki i
Elektroniki MIKROSAT, |