Szlak Bursztynowy | |
Faeton, syn Heliosa, samowolnie, a niewprawnie powożąc słonecznym zaprzęgiem, zbliżył się zanadto do Ziemi. Aby nie dopuścić do jej pożaru, Zeus musiał go razić piorunem. Tam, gdzie miał upaść nieszczęsny Faeton, jego siostry Heliady, przemienione w topole, opłakiwały go bursztynowymi łzami. Ten piękny mit grecki wyjaśnia powstanie bursztynu, niewiele odbiegając od prawdy. Grecy nie byli pierwsi, gdy chodzi o zainteresowanie bursztynem jako surowcem o cudownych właściwościach zarówno w medycynie, jak i przede wszystkim w jubilerstwie. Jednak właśnie od ich czasów możemy mówić o szlakach bursztynowych. Owe drogi stałych kontaktów handlowych, po których zaopatrywano rynki Grecji, funkcjonowały głównie w ostatnim tysiącleciu przed Chrystusem, ale i wcześniej, jak świadczą wyposażenia grobów z Myken na Peloponezie, w których oprócz olbrzymiej liczby wyrobów ze złota, drogich kamieni, kości słoniowej itp. pojawiają się liczne ozdoby z bursztynu. Nad górnym Adriatykiem, w rejonie ujść dużych rzek - Padu i Adygi powstały w czasach greckich i etruskich dwa centra handlowe - Adria i Spina, zajmujące się nie tylko sprowadzaniem bursztynu i jego obróbką, ale także dalszą wysyłką cennego ładunku do miast Grecji. Bursztyn, o którym mowa pochodził z wybrzeży Morza Północnego u nasady Półwyspu Jutlandzkiego lub też ze złóż bałtyckich. Jednak o szlaku bursztynowym, jako o połączeniu handlowym w rodzaju szlaku niewolników, jedwabnego, korzennego czy solnego możemy mówić właściwie dopiero w okresie wpływów rzymskich. Od przełomu er funkcjonował szlak handlowy, który można nazwać bursztynowym, nawet jeśli handlowano wzdłuż niego również innymi towarami. Trasa, która z dość dużym prawdopodobieństwem da się wytyczyć, wiodła z Akwilei nad Adriatykiem (wielkiego rzymskiego centrum obróbki bursztynu i wytwórczości szklarskiej), przez Przełęcz Piro (Hrusica - 867 m npm), Emone (Lublana), Poetovio (Ptuj), Savarie (Szombathely), Scarbantie (Sopron) i punkt wypadowy z imperium Rzymskiego na tereny barbarzyńskie - leżące na "limesie" miasto Carnuntum. Dalej, za Dunajem kierowano się przez Bramę Morawską, okolice Wrocławia lub Opola nad Prosnę na Kalisz* (najprawdopodobniej Kalisię Ptolemeusza). Stąd droga prowadziła w górę Swędrni do Powy lub Czarnej Strugi i z biegiem tej rzeki do Warty, lub w dół Prosny do Warty i w górę tej rzeki w okolice Konina, dalej ku północy - do Noteci do Gopła, potem ku Wiśle i z jej biegiem na bursztynodajne wybrzeże Bałtyku nad Zatoką Gdańską lub na Półwysep Sambijski. Dla przebycia takiej trasy potrzebowano co najmniej pół roku. Do niedawna w Polsce nie znano ani jednego pewnego odcinka szlaku bursztynowego, jako fragmentu drogi w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Dopiero drobiazgowe zbadanie drewniano-ziemnej grobli na granicy województwa warmińsko-mazurskiego i Pomorza Wiślanego, w dolinie rzeki Dzierzgoń, potwierdziło istnienie od końca I wieku przed Chrystusem do początku III w. n.e, przeprawy, służącej na pewno obsłudze szlaku bursztynowego. Zachowany fragment drogi ma około 1300 m długości i około 3,5 m szerokości. Odkryto, szerokie na około 1,10-1,30 m koleiny kół wozów. Wśród przedmiotów odkrytych "na drodze" są też bryłki surowego bursztynu. Na innych terenach, poza Cesarstwem szlak, to raczej drogi lokalne lądowe i wodne, przeprawy, podążające w określonym kierunku i otoczone ochroną miejscowych plemion, które ciągnęły z opieki nad nim zyski. Szlak bursztynowy to jeden z elementów zapewniających miejscowym, barbarzyńskim wodzom stały dopływ luksusowych dóbr. W związku z charakterystycznym obrządkiem pogrzebowym wiadomo, że ówczesna elita władzy chowała zmarłych wyposażając ich w najcenniejsze przedmioty, wśród których na pierwsze miejsce wysuwają się importowane wyroby rzymskie. Z terenu Polski znamy już kilkadziesiąt takich pochówków zwanych "książęcemi" (na przykład z miejscowości Dębe w Kaliskiem). Na północ napływały, nie tylko w celach handlowych, ale także jako dary, takie towary, jak cenne wyroby z wartościowych kruszców - złota, srebra i brązu - delikatne ozdoby, eleganckie naczynia - dzbany, misy, kociołki, cedzidła, rondle. Wśród nich zdarzają się także zestawy do wina. Należy więc przypuszczać, że sporadycznie również i wino docierało na nasze tereny. Sprowadzano też luksusowe naczynia ceramiczne i szklane, paciorki oraz liczne monety, których użycie jako środka płatniczego na obszarze Polski jest raczej problematyczne (chodziło o kruszec). Mimo zakazów cesarskich docierała tu broń rzymska. Bardzo cennym takim okazem jest miecz z imieniem płatnerza rzymskiego (ALIUS PA) z cmentarzyska w Wesołkach pod Kaliszem. O ile stosunkowo łatwo można określić, co sprowadzano szlakiem bursztynowym na północ, o tyle wymaga dłuższego zastanowienia, co (poza bursztynem) odpływało w drugą stronę. Takim surowcem, na który wskazują odkrycia archeologiczne jest żelazo. W okresie wpływów rzymskich na terenie tylko dwóch największych "zagłębi hutniczych" na Mazowszu i w Górach Świętokrzyskich wyprodukowano ponad 10000 ton żelaza. To olbrzymia ilość, wielokrotnie przewyższająca zapotrzebowanie miejscowych plemion, przy całej ich wojowniczości i wkładaniu znacznej liczby żelaznej broni do grobów. Żelazo nie musiało być transportowane aż do samego imperium, zapewne zaspokajało zapotrzebowanie jeszcze w obrębie "Barbaricum". W przypadku żelaza brak jest jednak udokumentowanych archeologicznie "składów" prefabrykatów - czyli "kesow" gotowego żelaza transportowanego do punktów ostatecznej obróbki. "Towarem", w który obfitowały tereny "Barbaricum" byli również niewolnicy. Zapotrzebowanie Cesarstwa było bardzo duże, sprzedawano więc jeńców, lub nawet członków własnego plemienia. W dodatku niewolnicy mogli też sami nieść inne towary. Szlak bursztynowy częściowo obsługiwał również zaopatrzenie Rzymian w pierze, futra i skóry, ryby, miód i wosk. W okresie najżywszego handlu na tej drodze transkontynentalnej przewożono zapewne także sól, jednak na krótszych odcinkach. Dla terenów nad Prosną droga owa stanowiła niewątpliwie szansę rozwoju, kontaktu ze światem. Świadczy o tym na przykład znaczne powiększenie liczby i wielkości osad w tym czasie. Wzmianka Ptolemeusza może też mieć coś wspólnego z transportem bursztynu przez ten obszar. Z perspektywy wieków szlak bursztynowy wydaje się czynnikiem integrującym rozmaite kultury, społeczności odległe od siebie nie tylko o setki kilometrów, ale również setki lat cywilizacji, jest świetnym przykładem z przeszłości dla zastosowania w przyszłości jednoczącej się Europy. Nie bez znaczenia jest również i to, że stale pozostajemy pod wpływem rzymskiej tradycji antycznej z pismem włącznie. * W kwestii Kalisii chciałbym tylko dodać, że nie zaprezentowano dotąd poprawnej naukowo krytyki źródła Ptolemeusza, a zwłaszcza kwestii kartografii. P. Czupkiewicz podchodzi do sprawy właściwie, ale jedynie od strony dzisiejszego kartografa. Bardzo wysokiej klasy prace prof. Jerzego Kolendy w kwestii Kalisii, które powtarzają punkt widzenia przedstawiony kilkadziesiąt lat temu przez Dobiasa, są opatrzone błędem spowodowanym brakiem naukowej krytyki dzieła Ptolemeusza i celowym pomijaniem niewygodnych argumentów. Już w literaturze niemieckiej lat dwudziestych zauważono, że właśnie Leukaristos - Trenczyn jest u Ptolemeusza błędnie usytuowany. Chodzi o tak zwane dublety - podwójne ulokowanie tych samych miejscowości. Gdy nie można Kalisii sytuować według Trenczyna, dyskusje można zacząć od nowa. Wyjaśniałem to wiele lat temu w artykule w Roczniku Kaliskim. Siła przebicia autorytetu prof. Kolendy jest tak wielka, że wiele osób chętnie, bezkrytycznie podaje jego hipotezy. Tadeusz Baranowski Autor jest doktorem archeologii, specjalistą w dziedzinie średniowiecza Polski i Włoch. Od II połowy lat 70 kieruje Kaliskim Stanowiskiem Archeologicznym Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk. Pełni też funkcję sekretarza Rady Naukowej Instytutu oraz jest członkiem zarządu KTPN w Kaliszu. |
Twórcą
i sponsorem stron Internetowych Ziemi Kaliskiej jest Zakład Informatyki i
Elektroniki MIKROSAT, |