Sprawiedliwy z Kalisza
Jezuita Adam Sztark Sprawiedliwym wśród Narodów Świata. Dziś otrzyma medal.
Kaliszanin o. Adam Sztark będzie pierwszym polskim jezuitą, który zostanie odznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie przyznał mu go pośmiertnie. Ojciec Sztark zginął w grudniu 1942 r., ratując od śmierci żydowskie dzieci.
|
OJCIEC ADAM SZTARK (Z PRAWEJ)
Urodził się w 1907 r. w Zbiersku k. Kalisza. Był najstarszym synem zamożnego rzemieślnika i kupca Władysława Sztarka i Teresy z Gałeckich. Dzieciństwo spędził w Kaliszu, gdzie uczył się w Gimnazjum im. Asnyka. We wrześniu 1924 r. wstąpił do zakonu jezuitów w Starej Wsi. W czerwcu 1936 r. został wyświęcony na kapłana.
|
Od 1936 r. ojciec Adam Sztark pracował jako administrator sanktuarium maryjnego w Żyrowicach k. Słonima na Polesiu. Był też kapelanem katolików w miejscowym szpitalu i kapłanem w klasztorze sióstr Niepokalanego Poczęcia.
Jak pomagał Żydom?
Niemcy rozpoczęli eksterminację tamtejszych Żydów już w czerwcu 1941 r., kilka dni po zajęciu Polesia. 14 lipca przeprowadzili pierwszą obławę na przywódców gminy żydowskiej, zabijając przy tym tysiąc osób. W grudniu utworzyli getto.
Co zrobił dla Żydów w owym czasie o. Sztark, wiadomo m.in. z oświadczenia, które złożył w 1946 r. dla Żydowskiego Instytutu Historycznego mieszkaniec Słonima Rafał Harlaf. Napisał on, że ojciec Sztark nawoływał z ambony do pomocy Żydom, zbierał na ich rzecz wśród parafian pieniądze i kosztowności, organizował dla nich aryjskie papiery. Odnalezione na ulicy osierocone żydowskie dzieci przechowywał na plebanii. Przekazywał je potem siostrom niepokalankom.
Jak zginął?
W grudniu 1942 r. Niemcy odkryli, że w klasztorze ukrywane są żydowskie dzieci. Gestapo zamordowało opiekujące się nimi siostry Marię Martę i Marię Ewę (obie Kościół uznał za błogosławione). Ojciec Sztark nie uciekał. Krótko potem został rozstrzelany podczas zbiorowej egzekucji na Górce Pietrowickiej w Słonimie.
Skąd o nim wiemy?
Ojciec Sztark nadal byłby pewnie zapomniany, gdyby nie dwaj jezuici - Polak ojciec Felicjan Paluszkiewicz i Amerykanin ojciec Vincent A. Lapomarda. Kilka lat temu o. Paluszkiewicz napisał książkę "Przyszli służyć", w której zamieścił 25 sylwetek wybitnych polskich jezuitów z XX w., w tym sylwetkę o. Sztarka. Książka trafiła do o. Lapomardy, który wszczął starania o przyznanie o. Sztarkowi medalu.
W imieniu o. Sztarka medal odbierze dziś w południe (28 sierpnia 2001 r.) 87-letnia Marianna Zaremba, siostra uhonorowanego. W uroczystości, która odbędzie się w siedzibie Gminy Żydowskiej w Poznaniu, wezmą udział: radca Ambasady Izraela w Warszawie Beth Eden Kite i jezuita z Warszawy ojciec Felicjan Paluszkiewicz, autor książki o polskich jezuitach.
Siostra o ojcu
MAŁGORZATA WYSZYŃSKA: Jakim człowiekiem byt pani brat?
MARIANNA ZAREMBA, SIOSTRA o. SZTARKA: Z czworga rodzeństwa Adam był najstarszy. Wszyscy go lubiliśmy - skromny, wesoły i bardzo energiczny. Lubił dzieci. Już jako ksiądz nosił zawsze w kieszeniach cukierki, które rozdawał dzieciom. Kochał sport. Początkowo chciał kształcić się w szkole oficerskiej. Na lekcji gimnastyki w gimnazjum doznał jednak kontuzji ręki i zrezygnował z tego pomysłu.
Dwa lata temu odwiedziła pani Słonim.
- Pojechałam zobaczyć grób, w którym brat został pochowany. Okazało się. że żyją jeszcze ludzie, którzy go pamiętają, którym udzielał komunii.
Jaki był przed wojną stosunek mieszkańców Kalisza do Żydów?
- Kalisz był żydowskim miastem. Jedna trzecia mieszkańców była Żydami. Ale lubiliśmy ich, nie pamiętam antagonizmów.
Rozmawiała MAŁGORZATA WYSZYŃSKA, GAZETA WYBORCZA, wtorek 28 sierpnia
2001
Chasidei Ummot ha-Olam
Autorem artykułu jest FELICJAN PALUSZKIEWICZ SJ, ur. 1931; uhonorowany odznaką "Zasłużonego Działacza Kultury". Autor kilkuset artykułów w czasopismach, książek o problematyce jezuickiej, m.in. "Jezuita dzisiaj" (1979, 1988), "Przyszli służyć" (1985), "Bracia Towarzystwa Jezusowego" (1986), "W cieniu Hermesa" (1987), "Mały słownik jezuitów w Polsce" (1991, 1995), "400 lat jezuitów w Warszawie" (1998), "Inny Cię opasze i poprowadzi dokąd nie chcesz" (2000), Jezuici w literaturze polskojęzycznej" (2000), "Tropem św. Andrzeja Boboli" (2000). Mieszka w Warszawie.
|
Ojciec Adam Sztark |
SPRAWIEDLIWY WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA. Taką nazwę przyjęto w języku polskim dla tytułu nadawanego przez komisję Yad Vashem (Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu) nie-Żydom, którzy w latach hitleryzmu z narażeniem własnego życia i życia swoich najbliższych ratowali Żydów od śmierci. W języku biblijnym rzeczownik "Olam" najczęściej oznacza wieczność. "Chasidei Ummot ha-Olam" znaczy "Sprawiedliwi wśród narodów na wieki". 8 marca przyznano ten tytuł ks. Adamowi Sztarkowi, polskiemu jezuicie, urodzonemu 30 lipca 1907 r. w Zbiersku k. Kalisza, którego drogi Opatrzności poprowadziły w październiku 1939 r. do Słonima. Tam w czasie okupacji sowieckiej, a od czerwca 1941 r. niemieckiej, stał się "wszystkim dla wszystkich", sprawując działalność kapłańska z zaangażowaniem heroicznym.
Okupantom, zwłaszcza rosyjskiemu, zależało na izolowaniu kapłanów od społeczeństwa. Ks. Sztark nie złożył broni i posługę duszpasterską spełniał po kryjomu. Nie brakowało mu pomysłowości, aby dotrzeć do chorych w szpitalu lub do pensjonariuszy w domu starców. Charakteryzował się na zgrzybiałego starca, przybywającego z daleka do ciężko chorej córki, i nocą, w zmowie z pielęgniarkami, w ich dyżurce spowiadał i udzielał sakramentu Eucharystii lub namaszczenia chorych. Aby uniknąć kłopotliwych pytań, mogących go zdemaskować, udawał głuchego jak pień. Zdarzało się, że nikodemowe rozmowy prowadził również z rannymi żołnierzami Armii Czerwonej. Do domu starców przychodził przebrany dla odmiany za Izraelitę, ponieważ Żydzi cieszyli się wówczas u Rosjan szczególnymi przywilejami. W przebraniu wieśniaka przynoszącego żywność bywał także u dzieci w ochronce, gromadzącej małych uciekinierów pogubionych przez rodziców w zawierusze
wojennej.
Gdy Białoruś zajęły wojska niemieckie i zaczęła się eksterminacja Żydów, wystawiał im antydatowane świadectwa chrztu. Później do osadzonych w getcie przekradał się przez mur, aby dostarczać żywność lub nieść wsparcie moralne. 29 czerwca 1942 r. rozpoczął się tragiczny okres likwidacji dzielnicy żydowskiej. Aby zmusić Żydów do opuszczenia kryjówek, podpalano domy, a żandarmi niemieccy polowali na szukających ocalenia w ucieczce jak na dzikie zwierzęta. On w tym czasie (sam o semickich rysach twarzy!) krążył po mieście, wyławiając błąkające się po ulicach żydowskie dzieci i odprowadzał je w bezpieczne miejsce, a później umieszczał w polskich rodzinach lub w sierocińcu. Ścigany przez Niemców, ocalał tylko dlatego, że zdecydował się na desperacki skok z okna drugiego piętra.
Na czterdziestolecie likwidacji słonimskiego getta "Fołks-Sztyme" upamiętniło ten epizod z życia ks. Sztarka zwięzła informacja:
Niemcy rozpoczęli w tamtym rejonie masakrę Żydów. W związku z tym na ulicach błądziło wiele dzieci żydowskich porzuconych lub pogubionych przez rodziców w dramatycznych chwilach ucieczki. Ojciec Adam zbierał je z ulicy i gościł u siebie. Potem oddawał do sierocińca
1.
Do końca nie brakowało mu pomysłów i zawsze docierał do tych, do których dotrzeć było niepodobna. Z początkiem grudnia 1942 r. podjął wyprawę do słonimskiego wiezienia, gdzie w dwu wielkich celach trzymano ludzi przeznaczonych na rozstrzelanie. W mundurze granatowego policjanta udało mu się wejść do skazanych i przez cztery nocne godziny dysponować ich na śmierć. Opuścił więzienie o godzinie 3.00 w nocy, a o 5.00 nad ranem dokonano egzekucji. Oprócz Polaków musieli tam być również ocaleni z pogromu Żydzi lub rosyjscy partyzanci, bo obok spowiadania również chrzcił.
W połowie grudnia sporządzono kolejna listę przeznaczonych na rozstrzelanie, na którą wciągnięto ks. Sztarka. Uprzedzono go o tym i namawiano do ucieczki z miasta. On jednak nie przystał na dezercję.
18 grudnia przyjechano po niego i zabrano wraz z dwiema niepokalankami: Ewą
Noiszewską i Martą Wołowską (obydwie beatyfikowane 13 czerwca 1999 r.). W celi więziennej, podobnie jak przed dwoma tygodniami w przebraniu policjanta, spowiadał i przygotowywał na spotkanie z Bogiem. 19 grudnia nad ranem skazanych załadowano na ciężarówki i powieziono na odległe o dwa kilometry od miasta wzgórze Pietralewickie, gdzie czekały wykopane uprzednio doły. Księdzu powtórnie dano szansę ucieczki, ale i tym razem nie skorzystał. Skazanych ułożono w olbrzymim dole, jeden obok drugiego. Po udzieleniu wszystkim rozgrzeszenia i odpustu zupełnego na godzinę śmierci, rozległy się strzały i detonacje granatów. Ksiądz trafiony w lewy bok dźwignął się jeszcze i patrząc na konających zawołał:
Niech żyje Chrystus Król, niech żyje Polska. Okrzyk podjęli inni, którzy nie zostali jeszcze dobici. Ostatnim zdaniem, jakie ks. Sztark wypowiedział stygnącymi już wargami, miały być słowa:
Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią! (Łk 23,34).
Upojeni wódką policjanci towarzyszący egzekucji w osłupieniu wpatrywali się w postać konającego jezuity, którego w Słonimiu znał każdy. Gdy z mózgów ulotniły się opary alkoholu, zaczęli odtwarzać w pamięci makabryczne szczegóły i opowiadać je w gronie
znajomych 2.
Postać ks. Sztarka zafascynowała ks. Wincentego Lapomardę, amerykańskiego jezuitę, profesora historii w kolegium "Holy Cross" w Worcester k. Bostonu, który wykładał m.in. dzieje zagłady Żydów, a w 1979 r. został na tej uczelni kustoszem zbiorów dotyczących Holocaustu. Poczuł się przynaglony do ukazania stosunku Kościoła do eksterminacji Żydów i opracowania działalności jezuitów w tych tragicznych latach. W 1981 r. na łamach "The Journal of Church and State" opublikował artykuł "Jezuici i Holocaust", a w osiem lat później (1989) książkę "Jezuici a Trzecia Rzesza" ("The Jesuits and the Third Reich"). Przez wiele lat korespondował z Instytutem Yad Vashem w Jerozolimie, prosząc, by uznano o. Sztarka za Sprawiedliwego wśród Narodów.
Ks. Lapomardę zaskoczyło, że wśród beatyfikowanych 13 czerwca 1999 r. stu ośmiu męczenników nazizmu byli
kapucyni, karmelici, dominikanie, franciszkanie, salezjanie oraz inne osoby należące do zakonów lub zgromadzeń, a polscy jezuici nie uważali za stosowne włączenia swoich w proces beatyfikacyjny, a oni byli w szczególny sposób szykanowani i ponieśli najwięcej
ofiar3. Przez różne obozy i więzienia przeszło ok. 250 polskich jezuitów, a hitlerowcy zamordowali ich 75, co stanowiło 8% stanu personalnego polskich prowincji z 1939 r.
Lapomarda zauważył również, że w wyróżnieniu przez Yad Vashem ks. Sztarka uprzedziło pięciu jezuitów francuskich, dwu belgijskich i jeden Węgier.
Ukazanie zaangażowania jezuitów polskich w ratowanie Żydów wymaga wielu stronic. Aktywnie działało ponad dwudziestu księży od Wilna po Nowy Sącz, a nawet dalej, po Bukareszt i Rzym.
W Wilnie jezuici w strukturach ZWZ prowadzili tzw. legalizacje, zajmującą się produkcja podrabianych dowodów tożsamości, szczególnie paszportów i wiz, które umożliwiały obywatelom polskim narodowości żydowskiej przedostawanie się do państw wolnych od wpływów niemieckich. Wystawiono ok. 86 000 fałszywych dokumentów, które uratowały życie skazanym przez nazizm na zagładę
4.
W Nowym Sączu działalność na rzecz prześladowanych Żydów rozpoczął ks. Jan Karuga. Wykorzystując fakt, że natura wyposażyła go, podobnie jak ks. Sztarka, w semickie rysy twarzy, zakładał na rękaw opaskę z gwiazdą syjońską, jaką byli zobowiązani nosić Żydzi, i przekradał się do getta. Wyprawy, w czasie których przenosił ważne wiadomości względnie pomoc materialna, udawały się. Do działalności Karugi przyłączyli się klerycy jezuiccy. Nocą z 25 na 26 sierpnia 1942 r. ks. Karuga wyprowadził dwie Żydówki przez mur biegnący wzdłuż Dunajca. Niestety, w czasie próby wywiezienia ich z miasta zostali wytropieni przez konfidenta. Ks. Karudze i Żydówkom udało się zbiec, schwytano jednak kl. Edwarda Czermińskiego. Poddany torturom przez gestapo nie załamał się i nie wydał nikogo. Po miesiącu, dzięki działalności specjalnych komórek Armii Krajowej, udało się Czermińskiego wydobyć z więzienia. Gorszy był los ks. Karugi. W panicznej ucieczce nie odnalazł czekającego na nich przewodnika, kl. Czesława Białka. Błąkał się z Żydówkami po lesie, aż jedna z nich, nie wytrzymując nerwowo, popełniła samobójstwo. Szok, jaki przeżył, wyzwolił później chorobę psychiczna i ks. Karugę musiano oddać do zakładu zamkniętego, gdzie po latach umarł w wyniku ciosu zadanego przez jednego ze współpensjonariuszy
5.
Władysław Bartoszewski odnotował fakt uratowania Renaty Marguliesówny, córki adwokata ze Stryja, bratanicy rabina z Florencji, która ks. Józef Obacz w lutym 1943 r. skierował z Tarnopola do ks. Bogusława Waczyńskiego, rektora kolegium jezuitów w Starej Wsi. Dwudziestoletnią pannę ks. Waczyński umieścił w klasztorze służebniczek i zameldował jako swoją kuzynkę wysiedloną z Poznańskiego
6.
Ks. Alojzy Chrobak, wyrabiając aryjskie papiery, uratował kilka rodzin od zamknięcia w getcie warszawskim, a następnie wspomagał je w różny sposób. Rodziny Brejmanów i Lubaczewskich pisywały później do niego z Izraela, a gdy w okresie stalinowskim został aresztowany, czyniły starania o zwolnienie go z więzienia
7.
W okresie likwidowania getta w Otwocku, ratowaniem żydowskich dzieci i umieszczaniem ich w katolickich rodzinach zajmowali się jezuici Jan Rostworowski i Jan Wójciechowski. Jedno z takich zdarzeń opisał
Tadeusz Pniewski z Łodzi w liście do redakcji "Przekroju":
Nie wiedząc, gdzie się podziać z dzieckiem, zadzwoniliśmy do jezuitów przy ul. Konopnickiej. Przyjął nas o. Jan Rostworowski. Zgodził się zatrzymać dziecko, które bało się straszliwie wysokiej postaci księdza w czarnej sutannie... Po dwóch tygodniach zgłosiła się po małą ciotka Różyczki. Okropne było rozstanie z o. Rostworowskim. Dziewczynka tak przywiązała się do księdza, że nie można jej było od niego oderwać
8. Dzieckiem, o którym mowa w notatce, była czteroletnia Róża Grinberg, córka biednego, miejscowego szewca. W Otwocku Żydzi byli przechowywani w obydwu jezuickich domach: w "Atlantyku" i na Kulczynie.
Mimo heroicznej postawy Polaków trafiali się szmalcownicy wykorzystujący tragiczną sytuację eksterminowanych. Wielu sprzedawczyków wytropiły organa sprawiedliwości Polskiego Państwa Podziemnego i skazały na śmierć. Nie wszystkich jednak udało się unieszkodliwić. Ks. Tomasz Rostworowski w 1943 r. przypadkowo odnalazł Zofię Ołomuniecką, którą szantażowali nieuczciwi ludzie. Zapewnił jej więc z dala od nich bezpieczne schronienie, gdzie szczęśliwie przetrwała lata zagrożenia. Po wojnie poprosiła o chrzest. Pomoc udzielona Zofii Ołomunieckiej nie była jednostkowym zdarzeniem w okupacyjnej działalności Tomasza Rostworowskiego. Często biegał po mieście i stukał do wielu drzwi, by wyrobić dyskryminowanym bezpieczne dowody tożsamości i znaleźć dla nich źródła utrzymania.
Dzięki rozległym znajomościom uratował niejedną żydowską rodzinę
9.
Ks. Stanisław Skudrzyk sfabrykował w Bukareszcie około pół tysiąca metryk. Wsławił się zwłaszcza świadectwem chrztu sporządzonym dla córki polskiego Żyda, kantora synagogi w Berlinie, żony Rumuna, inż. Fryderyka Sieferta. Tak doskonale spreparował dokument, że nawet laboratorium gestapo w Berlinie nie poznało się na
falsyfikacie 10. Wielkoduszna była ofiara ks. Czesława Fabisiaka. W czasie epidemii tyfusu w obozie w Dachau, chociaż sam był wyczerpany nieludzka praca i głodem, dobrowolnie oddał krew choremu Żydowi
11.
Dotychczas ks. Adam Sztark jest jedynym jezuitą-Polakiem, który otrzymał wyróżnienie Yad Vashem. Może jest to cecha nam właściwa, że nie dbamy, by nasze zasługi oglądał w świetle jupiterów świat, a może zwyczajne niedbalstwo.
Przypisy:
1. B. Nowak, Ojciec Adam ratuje żydowskie
dzieci, "Fołks-Sztyme" z dn. 22 II 1982 r.
2. Na podstawie zeznań mieszkańców Słonima.
3 W. Lapomarda SJ, Adam Sztark SJ męczennik, "Życie Duchowe" nr 24/2000" s. 72.
4. S. Dzierżek. Curriculum vitae Stanisława Kiałki, w: tenże,
Stanisław Kiałka. Legenda wileńskiej konspiracji, Bydgoszcz 2000, s. 83-87.
5. C. Białek, Na ratunek człowiekowi, w: Pięćdziesiąt lat Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa
Jezusowego, Rzym 1976, s. 267-272 oraz ustna relacja ks. Edwarda Czermińskiego.
6. Ten jest z ojczyzny mojej, Kraków 1969, s. 594.
7. A. Chrobak, Pamiętnik, maszynopis w archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej.
8. "Przekrój", 7 X 1979 r.
9. E. Beker, Ojciec Tomasz Rostworowski SJ, w: Chrześcijanie, t. 17, Warszawa 1986, s. 191.
10. S. Skudrzyk, Pięćdziesiąt lat w zakonie, Hamburg 1968, s. 77.
11. C. Fabisiak, Pamiętnik diabła, maszynopis w zbiorach autora.
Felicjan Paluszkiewicz SJ,
Przegląd Powszechny 9'2001
VINCENT A. LAPOMARDA SJ
Adam Sztark SJ (1907-1942)
męczennik1
--------------------------------------------------------------------------------
W czasie wizyty w Warszawie 13 czerwca 1999 roku, papież Jan Paweł II beatyfikował 108 osób, które zginęły z rąk hitlerowców, przy czym połowa z nich zmarła z powodu tortur lub została zgładzona w obozach koncentracyjnych w Oświęcimiu i
Dachau. Wśród beatyfikowanych byli kapucyni, karmelici, dominikanie, franciszkanie i salezjanie oraz inne osoby duchowne należące do zakonów i zgromadzeń, które już od 1992 roku odpowiadały na zaproszenie, by przedstawiać przypadki męczeństwa swoich członków. Niestety, polscy jezuici nie uważali wówczas włączenia swoich członków w proces beatyfikacyjny za priorytet. Później zdali sobie sprawę, że nie skorzystali ze sposobności uhonorowania tych bohaterskich jezuitów, którzy zginęli męczeńską śmiercią z rąk hitlerowców podczas II wojny światowej.
Oczywiście, dla wszystkich, którzy znają skalę hitlerowskich prześladowań Kościoła katolickiego, pozytywnym jest fakt, że Ojciec Święty beatyfikował tak wielu męczenników pochodzących z jego ojczyzny.
Ci polscy męczennicy za wiarę przywołują na pamięć stwierdzenie świętego Augustyna, że nie ma potrzeby modlić się za spokój dusz męczenników, ponieważ poprzez swoje męczeństwo osiągnęli oni już życie wieczne. Takie właśnie jest znaczenie łacińskiej sentencji świętego Augustyna:
Injuriam facit martyri qui orat pro eo (Obraża męczennika ten, kto się za niego modli). Obecnie Kościół składa podobną deklarację poprzez proste stwierdzenie, że w przypadku osób, których męczeństwo zostało poświadczone, przed beatyfikacją nie ma potrzeby uzyskania dodatkowego świadectwa w postaci cudu.
II wojna światowa, która doprowadziła do tego, że losy wielu grup ludzi połączyły się w cierpieniu, była potwornym okresem zarówno dla pobożnych katolików, jak i Żydów. Można mówić o wojnie wytoczonej przez hitlerowców Żydom, ale można z równą słusznością mówić o podobnej wojnie wytoczonej jezuitom. Jest to szczególnie prawdziwe w przypadku Polski, gdzie co najmniej 70 jezuitów padło ofiarą prześladowań okupanta. Około 20 z nich zginęło w Dachau, gdzie więzionych było więcej jezuitów niż członków jakiegokolwiek innego zakonu. Tak więc z ogólnej liczby 150 jezuitów, którzy padli ofiarą hitlerowców, połowę stanowili polscy księża, bracia i seminarzyści. Jednym z nich był Adam Sztark
SJ, ksiądz, który oddał swe życie w wieku 35 lat, ratując żydowskie dzieci.
Przez wiele lat korespondowałem z Instytutem Yad Vashem w Jerozolimie, prosząc, by uznał ojca Sztarka za Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata (który to tytuł nadano przynajmniej ośmiu jezuitom) za to, że oddał życie za żydowskie dzieci. Jednak w jego przypadku państwo izraelskie uważało brak dokumentacji za przeszkodę w nadaniu tytułu Sprawiedliwego.
Z drugiej strony ojciec Sztark został przynajmniej trzy razy nazwany jezuickim męczennikiem: przez Felicjana Paluszkiewicza w opracowaniu
Przyszli służyć (Rzym 1985), przeze mnie w książce Jezuici a Trzecia Rzesza
(The Jesuits and the Third Reich, 1989) oraz przez redaktora Encyklopedii wiedzy o jezuitach na ziemiach Polski i Litwy 1564-1995 (Kraków 1992). Ponadto jego nazwisko zostało uwzględnione na liście męczenników Towarzystwa Jezusowego. Poprzez swoją ofiarę ojciec Sztark zasłużył sobie na miano jednego z nieznanych polskich bohaterów czasu II wojny światowej i Holocaustu.
Niewiele znamy szczegółów z życia ojca Sztarka, sprzed jego spotkania z przeznaczeniem. Był synem Władysława Sztarka i Teresy z d. Gałeckiej, urodził się 30 lipca 1907 roku w Zbiersku koło Kalisza. Jego urodziny przypadły więc na wigilię święta Ignacego
Loyoli, założyciela Towarzystwa Jezusowego. Adam Sztark wstąpił do zakonu jezuitów w Starej Wsi dnia 6 września 1924 roku, stając się członkiem prowincji wielkopolsko-mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego z siedzibą w Warszawie.
Święcenia kapłańskie przyjął w Lublinie 24 czerwca 1936 roku, po zwyczajowo długim okresie formacji jezuickiej. Został mianowany administratorem sanktuarium maryjnego w Żyrowicach w 1939, tragicznym roku niemieckiej napaści na Polskę. Jego parafia leżała na terenie dzisiejszej Białorusi, w okolicy Hrodnej, niedaleko miasta Słonim. Obszary te w okresie międzywojennym należały do Polski, a od 1939 były zajęte przez Związek Radziecki aż do 1941 roku, kiedy przeszły pod okupację niemiecką.
Okres terroru rozpętanego przez niemieckie siły okupacyjne rozpoczął się w Słonimiu 25 czerwca 1941 roku, w trzy dni po inwazji Niemiec na Związek Radziecki. W krótkim czasie hitlerowcy doprowadzili do eksterminacji prawie całej ludności żydowskiej w tym mieście. Przed wejściem Niemców na te tereny liczebność ludności żydowskiej wynosiła 20 tysięcy.
Społeczność żydowska w rejonie Słonimia pochodziła od Żydów
aszkenazyjskich, którzy przybyli na tereny Europy Wschodniej z Portugalii i Hiszpanii na początku XVI wieku. Pod koniec wieku XVIII, kiedy jezuici zbudowali w Słonimiu swój słynny barokowy kościół, kolegium i szkołę, Żydzi byli już tam dobrze zadomowieni.
Położony na północny wschód od Warszawy, Słonim był znany ze swego starego żydowskiego centrum, Wielkiej Synagogi oraz zabytkowego kościoła Jezuitów, ale obecność jezuitów na tych terenach ustała w związku z kasatą Towarzystwa Jezusowego w drugiej połowie XVIII wieku. W następstwie pozbawienia jezuitów przez papiestwo funkcji kościelnych i edukacyjnych, w tej części Białorusi obecność Żydów stała się bardzo widoczna. Po odrodzeniu zakonu na początku wieku XIX, jezuici zaczęli powracać na te tereny, aby prowadzić różnorodną działalność apostolską, taką jak na przykład posługa ojca Sztarka w sanktuarium maryjnym w Żyrowicach i w miejscowym szpitalu, gdzie był kapelanem katolików.
Począwszy od 14 lipca 1941 roku, hitlerowcy prowadzili obławę na przywódców gminy żydowskiej, zabijając co najmniej tysiąc osób. 14 listopada zatrzymali dalszych 10 tysięcy Żydów, a w grudniu utworzyli getto w dzielnicy Żabinka. W czerwcu 1942 roku podpalili getto, chcąc uśmiercić jeszcze więcej Żydów. Były to początkowe stadia hitlerowskiego planu całkowitego unicestwienia narodu żydowskiego, którego realizacja została chwilowo opóźniona przez zaciekłe walki z Rosjanami. Od sierpnia 1942 roku armia niemiecka zaangażowana była w intensywne działania, które w następnym roku doprowadziły do przełomowej bitwy pod Stalingradem. Niemcy liczyli na zwycięstwo, które umożliwiłoby im doprowadzenie do końca barbarzyńskiej polityki eksterminacji, której realizacja była już daleko posunięta.
To właśnie w końcowej fazie ostatecznego rozwiązania, w grudniu 1942 roku, gestapo wtargnęło do klasztoru Sióstr Niepokalanego Poczęcia w podmiejskiej dzielnicy Słonimia zwanej Nowogródek. Przełożoną zgromadzenia była matka Kazimiera Wołowska (1879-1942), której imię zakonne brzmiało siostra Maria Marta. Pomagała jej Bogumiła Noiszewska (1885-1942), znana w zakonie jako siostra Maria Ewa. Obie ukrywały i otaczały troską żydowskie sieroty ratowane i sprowadzane do klasztoru przez ojca Sztarka. Dzieci przebywały w ukryciu na strychu klasztoru.
Mimo że siostry żyły w strachu przed Niemcami, były zaskoczone, gdy do klasztoru wtargnęli uzbrojeni mężczyźni. W trakcie dokładnej rewizji szybko odkryto obecność żydowskich dzieci na strychu. Ponieważ ukrywanie Żydów było przestępstwem karanym śmiercią, gestapo torturowało siostry, by wydobyć z nich informacje, które można by wykorzystać w dalszej eksterminacji Żydów. Kiedy siostry odmówiły wydania osób współuczestniczących w tej podziemnej działalności, hitlerowcy zabrali je tego samego dnia na pobliskie miejsce straceń, tak zwaną Górkę Pietrowicką. Tam wtrącili je do dołu i zastrzelili.
W dziesięć dni po zamordowaniu bł. Marii Marty i bł. Marii Ewy gestapo wpadło na ślad ojca Sztarka. Żył on w zagrożeniu już od kilku lat, najpierw pod okupacją wrogo nastawionych Sowietów, potem pod okupacją niemiecką. Nigdy nie wahał się służyć jako pasterz bezbronnych, najpierw jako duszpasterz parafii Żyrowice, potem jako opiekun żydowskich dzieci, które uniknęły losu swych rodziców: schwytania i śmierci z rąk Niemców. Ksiądz nieustannie narażał się, zbierając i ukrywając dzieci na plebanii do momentu, kiedy mógł potajemnie przewieźć je do względnie bezpiecznego miejsca, jakim był klasztor Sióstr Niepokalanego Poczęcia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdy sprawa się wyda, ceną za ukrywanie dzieci przed Niemcami będzie życie. Jest oczywiste, że podjął to dzieło i kontynuował je w odpowiedzi na ewangeliczne wezwanie miłości bliźniego.
Równie niespodziewanie 17 grudnia samochód gestapo pojawił się przed plebanią w Żyrowicach. Przerażonemu księdzu kazano natychmiast wychodzić, nie pozwoliwszy na zabranie czegokolwiek. Poprosił, by pozwolono mu zabrać przynajmniej chleb, by mógł odprawić Mszę. Odprowadzający go gestapowiec stwierdził jednak sarkastycznie: Tam, gdzie idziesz, jest mnóstwo chleba! Jego bezlitosny ton był dla ojca Sztarka sygnałem, że koniec jest bliski. Poddał się więc, mówiąc tylko: Oto moje męczeństwo.
Ojciec Sztark przeżył jednak jeszcze jedną noc. Dopiero następnego dnia wepchnięto go do ciężarówki wypełnionej ludźmi, którzy jak on złamali okupacyjne, nazistowskie prawo. Zabrano ich na to samo miejsce, Górkę Pietrowicką, gdzie parę dni wcześniej zabito siostry z zakonu Niepokalanego Poczęcia i gdzie Niemcy zabijali Żydów z całej okolicy. Po przybyciu na miejsce ojcu Sztarkowi i jego współtowarzyszom kazano się rozebrać. Był przygotowany na spotkanie ze Stwórcą, ale chciał stanąć przed Nim w czarnym habicie zakonu jezuitów, którego był tak gorliwym członkiem. Powiedział więc oprawcom, że nie rozbierze się, ponieważ chce umrzeć w habicie. Z niewiadomych powodów przystali oni na jego ostatnią prośbę.
Hitlerowcy wpędzili swe ofiary do dołu i zaczęli strzelać. Ksiądz był śmiertelnie ranny, ale nie umarł od razu. Mimo przeszywającego bólu, ostatnim wysiłkiem woli wstał i wykrzyczał słowa chwały: Wszystko dla Chrystusa Króla! Niech żyje Polska!
Jezuitom przypominają one ostatnie słowa innego z ich grona, bł. Miguela Augustina Pro (1891-1927). Ojca Pro doprowadzono na miejsce egzekucji w podobny sposób w trzy lata po wstąpieniu ojca Sztarka do Towarzystwa Jezusowego. Meksykański kapłan wykrzyknął Niech żyje Chrystus Król! Być może ostatnie słowa bł. Miguela Pro zainspirowały ojca Sztarka.
W refleksji nad życiem ojca Sztarka nie ma zatem miejsca na wątpliwości, czy zginął on jako męczennik. Jego życie jest symbolem wszystkiego, co uczynili jezuici, by pomóc Żydom w okresie, gdy sami byli obiektem ciągłych prześladowań Niemców.
Ponieważ dwie siostry z zakonu Niepokalanego Poczęcia, które pomagały ojcu Sztarkowi ratować żydowskie sieroty, znalazły się w gronie 108 polskich męczenników beatyfikowanych przez Jana Pawła II w Warszawie, nie ma wątpliwości, że ks. Adam Sztark SJ także zasługuje na to, by uznać go za polskiego męczennika XX wieku.
Tłumaczyła Marta Kapera
1 Inside the Vatican, maj 2000.
http://mateusz.logon.bydgoszcz.pl/zd/24/zd24-10.htm
|