V. NAUKA 

 

JĘZYKI OBCE I PRZEDMIOTY OGÓLNOKSZTAŁCĄCE

 

         Rok 1940 był wysoce niepomyślny. Nastroje minorowe, ponieważ po klęsce Polski nastąpiły dalsze kolejne klęski - w Danii, Norwegii, Jugosławii, Albanii, Grecji i co najważniejsze, klęska Francji oraz przyłączenie się Włoch Mussoliniego do Niemiec hitlerowskich. Przygnębienie -  nie była to więc atmosfera dla nauki, ale już pod koniec 1940 roku ogół oficerów zrozumiał, że na koniec wojny przyjdzie długo poczekać. Trzeba się wziąć do roboty, by po wojnie być użytecznym dla Ojczyzny.

Rozpoczęto głównie od nauki języków obcych a przede wszystkim angielskiego. Chociaż już w 1940 roku podobnie jak ja,  wielu zabrało się do nauki języka niemieckiego dlatego, żeby móc  czytać gazety niemieckie i wiedzieć, choć w ograniczonym zakresie, co się na świecie dzieje. Starsi oficerowie pochodzący z byłego zaboru austriackiego i pruskiego nie mieli z tym trudności, bo każdy z nich służył w armii zaborczej lub był urzędnikiem. A więc znajomość języka niemieckiego była automatyczna. Młodzi oficerowie w dużej części również znali ten język ucząc się go w szkole. Najmniejszą znajomość języka niemieckiego posiadali oficerowie z byłej kongresówki, gdzie w gimnazjach panował francuski obok rosyjskiego. A więc na gwałt uczono się języka niemieckiego, by czytać „Volkischer Beobachter”, „Frankfurter Algemeinen Zeitung”, „Das Reich”,  „Militarwochenblat” i inne. Sprowadzono więc za lagermarki samouczki, słowniki i inne książki. Otrzymywano je również od rodzin w kraju. Faktem jest, że np. ja znając tylko początki języka niemieckiego ze szkoły oficerskiej (1 godz. tygodniowo niemieckiego i 1 godz. rosyjskiego) w połowie 1940r. mogłem już czytać gazety i nie byłem zdany na łaskę kolegów ze znajomością tego języka, by wiedzieć co się dzieje na świecie i co "Komando der Wermacht gibt bekant".

Inne języki jak francuski, rosyjski, włoski i hiszpański miały mniej zwolenników. Większe możliwości dawał język francuski,  jako język obowiązujący w gimnazjach, w dyplomacji i w tzw. wyższych sferach i u oficerów którzy przebywali na studiach wojskowych (Wyższa Szkoła Wojenna) lub cywilno-fachowych. Język rosyjski zaczął być bardziej popularny dopiero po napadzie Niemców na Związek Radziecki.

Największą jednak popularnością cieszył się język angielski. Sprowadzano więc książki i słowniki znanych firm językowych Langenscheita, Berlitza, samouczki typu „A Young Indian”. Przynajmniej 50% jeńców uczyło się tego języka. Była jednak grupa oficerów ze znajomością tego języka, a głównymi nauczycielami byli por. Chrzanowski i ppor Henryk Zdrodowski, który kończył gimnazjum w USA. Z czasem to oni dwaj mieli wykłady i odczyty w języku angielskim dla zaawansowanych. Odbywały się one głównie w kantynie „Pod Cebulką”. W 1945r. ppor. Zdrodowski wyleciał samolotem jako tłumacz dla gen. Rómmla, gdy ten postanowił zabrać się z admirałem Unrugiem  do Paryża. Admirał Unrug został wezwany do Kwatery Naczelnego Wodza Wojsk Sojuszniczych, gen. Eisenhowera. Ppor. Zdrodowski będąc w Paryżu wstąpił do armii USA w stopniu kapitana służb zaopatrzeniowych.

Tak więc chodząc po placu apelowym wśród spacerujących tam oficerów słyszało się wiele języków. Był to obóz poliglotów.

         W obozie było kilkunastu nauczycieli akademickich i kilku wizytatorów szkolnych. W związku z tym można było uruchomić cykl wykładów fachowych oraz kółek samokształceniowych. Kilkunastu oficerów i żołnierzy systematycznie kształciło się aby zdać maturę. Do pomocy mieli nie tylko inżynierów, którzy pomagali im przerabiać materiał z zakresu matematyki, fizyki i chemii, ale również polonistów, historyków, geografów czy też językoznawców. Oficjalnie zatwierdzone matury przez wykładowców akademickich i wizytatorów zostały potwierdzone przez Instytut Czerwonego Krzyża w Genewie.

         Uruchomiono też I rok Wyższej Szkoły Handlowej, kółka rolnicze, socjologiczne oraz kilka kół księgowości, głównie księgowości włoskiej i amerykanki. Było również koło historii kościołów, liturgii i wierzeń religijnych ze szczególnym uwzględnieniem wiary chrześcijańskiej. Koło to - w formie dyskusyjnej prowadził prof. Drewnowski i ks. Tadeusz Kirschke. Osobiście brałem udział w pracach tego kółka, czytając w języku francuskim odpowiednie książki przysłane na naszą prośbę z Czerwonego Krzyża Szwajcarskiego („When England goes to war” Lidellhart’a).

         Od 1941 roku obóz w Murnau stał się obozem uczących się oficerów, kto chciał kształcił się lub poznawał język obcy. Byli jednak i tacy, którzy marnowali czas na bridge'a czy grach hazardowych. Były przecież lagermarki. Byli tacy kawalerzyści, którzy skonstruowali w bloku B model toru wyścigów konnych i grali w ten sposób.

< powrót >

 

SZKOLENIE WOJSKOWE

 

         W zasadzie stworzono dwa ośrodki szkolenia wojskowego - poziom podstawowy t.j. szkolenie plutonu, kompanii i batalionu. Grupą tą kierował płk Turkowski były komendant Ośrodka szkoleniowego w Rembertowie i Wesołej. Ile było grup szkolących się nie wiem. Wiem tylko, że zaangażowany był też mjr Edward Ombach.

Drugi poziom stanowiło szkolenie na szczeblu pułku i dywizji oraz korpusu pod specjalną opieką i kontrolą byłego Dyrektora Nauk Wyższej Szkoły Wojennej, płk dypl. Stanislawa Lityńskiego, podczas wojny szefa sztabu w Armii Poznań dowodzonej przez byłego komendanta Wyższej Szkoły Wojennej gen. dyw. Tadeusza Kutrzebę. Początkowo było kilka grup oficerów - po kilkunastu w grupie. Po kilku miesiącach już w 1942r. pozostała tylko jedna 12 osobowa grupa, w której byłem i ja.

Szkolenie zaczęło się od nauki analizy wojskowej, która według majora dypl. Stanisława Zaleskiego, naszego kierownika szkoleniowego, składała się z zasadniczych części:

         1.  zadanie  i czego chce ode mnie dowódca,

         2.  analiza własnych oddziałów - kto, jak i gdzie,

         3.  analiza przeciwnika - podobne  pytania jak w pkt. 2,

         4.  łączność i sąsiedzi,

         5.  zaopatrzenie i analiza terenu.

Wzór tej analizy był rozpatrywany początkowo na przykładach bitew z I Wojny Światowej i bitew napoleońskich. W związku z tym otrzymałem polecenie opracowania bitwy pod Castiglione 1796, którą stoczył Napoleon z Austriakami (dowódca gen. Wurmser), a w której odznaczyli się dowódcy dywizji generałowie Augerau, Massena, Serurier i  Murat.

Niezależnie od tej grupy została utworzona druga pod opieką majora dypl. Miguli, wykładowcy Wyższej Szkoły Wojennej a  latach 1929-34  wykładowcy w zakresie historii wojen i wojskowości w Szkole Podchorążych Piechoty w Komorowie koło Ostrowii Mazowieckiej. Pod jego zwierzchnictwem  omawiałem z grupą 8 podporuczników opracowane przeze mnie kampanie napoleońskie: bitwy pod Castiliogne, Marengo 1800, Austerlitz 1805, Jeną i Auerschtadt 1806, Pruską Iławą 1807, wyprawa na Moskwę 1812. Bitwy te opracowywałem na podstawie tzw. listów Napolena zawartych w 30 tomach w języku francuskim. Tomy tej literatury wojskowej zostały przywiezione przez generałów przybyłych do Murnau z Koenigstein. Podobno były one własnością marszałka Rydza Śmigłego.

Oprócz okresu napoleońskiego omówiłem w grupie  bitwy pod Mantune, Epaminondas 362r. p.n.e., pod Kannami 215r. (Terencjusz przeciw Hannibalowi) i Zamą 202r. - Scypion Afrykański przeciw Hannibalowi  oraz z I Wojny Światowej nad Marną, pod Tannenbergiem, Łodzią, Verdun, ofensywę marcową 1918. Bitwa pod Kannami stała się wzorem zgrupowania operacyjnego w 1914 roku w uderzeniu Niemców na Francję, wg planu gen. Schlieffena.

Niezależnie od tego omówiliśmy bitwę warszawską czyli tzw. manewr  znad Wieprza - nazywany przez przeciwników Piłsudskiego "cudem Wisły". Na pamiątkę tych wykładów otrzymałem od tej grupy plakietkę - płaskorzeźbę przedstawiającą bitwę pod Jeną  i Auerschtadt 1806. Kurs, o którym była mowa trwał do końca  1943 roku. Zakończenie kursu to rozgrywka wojenna na szczeblu korpusu i dywizji. Dyrektywy tworzył major Stanisław Zaleski  a wykonawcami byli:

         por. Jerzy Kubin, szef sztabu dywizji,

         por. Marian Siarkiewicz, kierownik oddziału operacyjnego,

         por. Czesław Sulej,  kierownik oddziału informacyjnego,

         por. Józef Łukaszewicz, szef artylerii dywizyjnej,

         por. St. Bielecki,  kwatermistrz.

Gra trwała miesiąc. Wszystkie meldunki i rozkazy były opracowywane przez w/w kierowników i na zakończenie omówione przez mjr dypl. Zaleskiego i płk Lityńskiego. Podobno w jego opinii gra wypadła prawidłowo, a rozkazy - decyzje i meldunki były bez zastrzeżeń. Przerobienie kursu według programu przedwojennej szkoły wojennej  przydało mi się później we Włoszech, podczas ćwiczeń aplikacyjnych w terenie, gdy służyłem w 16 Pomorskiej Brygadzie przy 2 Warszawskiej Dywizji Pancernej II Korpusu. I tak się skończyło - we Włoszech - moje działanie na polu wojskowości.

Wtedy w Murnau jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, jak wielkie zmiany nastąpiły w taktyce, operacji i strategii wojennej, że to wszystko co przerabialiśmy , poza wiedzą historyczną i ukierunkowaniem myśli oraz umiejętnością przeprowadzenia analizy i kierowania  grupą  podwładnych - to już nieaktualne, to tylko historia. Jedynie  umiejętność przeprowadzania analizy wojskowej drogą analogii przydało mi się w działalności cywilnej po wojnie - w księgowości.

< powrót >

 


< Strona główna > < Droga do Murnau > < Muster lager oflag VII A w Murnau > < Generałowie i Komendantura >
<
Wyżywienie > < Nauka > < Życie kulturalne > < Ucieczki > < Z życia obozowego > < Ośrodek Wojskowy Murnau >
<
Nota biograficzna >