VII. UCIECZKI |
W Murnau było
pięć prób ucieczek. W zasadzie nie udało się nikomu. Pierwsza to sprawa kpt. Mamunowa, który uciekł
z aresztu do wewnątrz obozu w 1940r. Druga to podobna
ucieczka do wewnątrz obozu Alojzego Nestorowicza.
Trzecia - grupy kilkunastu oficerów drogą kanalizacyjną
na zewnątrz obozu. Czwarta to brawurowa ucieczka ppor
Steckiego i piąta, ucieczka jednego oficera na oczach
wartownika na wieży strażniczej. Ze względu na dokładność
i wierność odtworzenia ucieczki kpt. Edwarda Mamunowa
załączam kopię zapisu z dnia 8.6.1964r., który przesłałem
za pośrednictwem ppor. Józefa Baumana z Sopotu autorowi
książki pt."Ucieczki z niewoli niemieckiej 1939-45"
p. Szymonowi Datnerowi. Kopia ta to list do ppor.
Baumana, za którego pośrednictwem dotarł do mnie autor
w/w książki prosząc o relację na temat sprawy kpt.
Mamunowa. Autor określił ją w książce jako casus kpt.
Edwarda Mamunowa, podobnie jak casus por. Nestorowicza. Nota bene motywy obu tych ucieczek zostały później
wykorzystane w kinematografii, sprawa kpt. Mamunowa w Eroice
Munka, a sprawa Nestorowicza w komedii Jak rozpętałem
Drugą Wojnę Światową. W obu przypadkach jednak
obraz filmowy odbiega w wymowie i nastroju od tego, co
naprawdę działo się w obozie widziane oczami jeńca. Marian Siarkiewicz Kalisz. ul.Łódzka 31
Kalisz, 8-6-1964r. Drogi Kolego, Prośbę Pana spełniam,
nie wiem tylko, czy tak, jak Pan sobie życzy i czy
dalsze szczegóły byłyby potrzebne. Zresztą, jeśli
ucieczka kpt. Mamunowa została już opisana w Biuletynie
Historycznym - to czy relacja moja, gdyby okazała się
choć trochę odmienna, mogłaby niepotrzebnie zamącić
w tym, co już się stało i czego zmienić się nie da. Na pewno niektóre szczegóły, które
znam osobiście - nie byłyby przyjemne dla osób
przebywających w kraju lub za granicą. Szczegóły te
zresztą nie wrócą życia kpt. Mamunowowi, ani nie
zmienią ludzi, których postępowanie pozwala wątpić,
czy ludzie są zawsze ludźmi. Mimo wątpliwości moich o
słuszności i konieczności wtórnego opracowania,
postaram się Panu odpowiedzieć na postawione pytania. W drugiej połowie lipca będę w
Sopocie u wujostwa (M.Ostrowscy, 20-go Października 689)
- jeśli wtedy będzie Pan sobie życzył szczegółów w
tej sprawie - będzie dużo czasu na to. Ciekawe, że Adama Karwowskiego nie
spotkałem w Sopocie mimo, że prawie co roku spędzam
tam urlop. Dla porządku stwierdzam, że z Adamem widziałem
się ostatnio we Włoszech, gdzieś na drodze z Neapolu
do Rzymu, a w Murnau mieszkaliśmy w Bloku B w piwnicy, a
potem w Bloku E w garażu. Dla porządku zaznaczam również,
że najlepsze dane za okres ukrywania kpt. Mamunowa na
poddaszu Bloku E mógłby dostarczyć ten, który nim się
opiekował, dostarczał mu osobiście żywność, odbierał
kubły z kałem, brudną bielizną itd. - t.j. por.
Julian Rowiński, również z 70 pp w Pleszewie Wlkp.
obecnie podobno zamieszkały w Kielcach i pracujący jako
technik dentystyczny. Nikt inny tyle trudu i troski nie
poniósł w tej sprawie, jak J.Rowiński, wzór koleżeństwa
i dobrego człowieka. Ktokolwiek chciałby uzurpować
sobie prawo pierwszeństwa do czegokolwiek, co było związane
z przechowywaniem kpt.Mamunowa, byłby kłamcą. A teraz krótkie odpowiedzi na
postawione pytania: Kpt. Edward Mamunow, oficer służby
stałej 70 p.p. w Pleszewie Wielkopolskim, w czasie
pokoju d-ca plutonu artylerii tego pułku, a w czasie
wojny d-ca kompanii c.k.m. i z-ca dowódcy Baonu mjr.
Michno (podobno mieszka we Wrocławiu). Kpt. Mamunow
pochodził z Łodzi, miał, pamiętam, siostrę w Łodzi
- ob. Romocka, i drugą w Krośnie czy Jaśle. To właśnie
u tej drugiej siostry zatrzymał się przed próbą przejścia
na Węgry. W górach złapano ich i po "badaniu"
a raczej znęcaniu się przez Gestapo w Rzeszowie (albo w
Krośnie, już nie pamiętam), Edek M. przyznał się,
że jest oficerem i dlatego etapami przesłano go
do Oflagu w Murnau. Było to chyba w grudniu 1939r.,
kiedy zjawił się w obozie. Pierwsze jego kroki były do mnie, a
potem już stale był w Bloku B, pierwszy mały pokój w
lewo od pierwszego wejścia z placu apelowego do bloku dzielił
bodajże z trzema kolegami. Wtedy opowiadał mi swoje
przejścia. Czy na wojnie dokonał czegoś wielkiego -
nie wiem. Wiem, że był odważny i spełnił swój żołnierski
obowiązek. Na początku kwietnia lub maja 1940r.
został aresztowany i osadzony w areszcie na wartowni
Oflagu VII A Murnau. W tym czasie udało mi się z nim
porozumieć przekupując dozór niemiecki, w ten sposób
otrzymałem od niego dwie kartki. Donosił, że Niemcy
oskarżają go o rozstrzelanie Niemców w rejonie Konina
i że Niemcy podali świadka, st.strz. Wardęgę. Świadek
ten stwierdził, że kpt. Mamunow wydał rozkaz
rozstrzelania. Wardęga był to żołnierz, który skończył
Szkołę Podoficerską 70 pp, zresztą o ile pamiętam,
bardzo dobry żołnierz. Był on w moim plutonie w
kompanii szkolnej. W drugiej kartce kapitan pisał, że
zaprzeczył oświadczeniu st. strz. Wardęgi i podał zmyślone
nazwisko plutonowego, który według niego był świadkiem
. Że to co Wardęga mówi, jest kłamstwem. Niemcy odpowiedzieli (bodajże to
Obltn. Freisinger mu oświadczył), że tego plutonowego
znajdą, a jego prześlą do więzienia do Monachium. Ta
wiadomość o więzieniu w Monachium zdecydowała, że
postanowił za wszelką cenę ujść. W obu kartkach
prosił o papierosy. Przesłałem mu kilka razy wraz z
czystą bielizną i żywnością. Był to okres, kiedy
otrzymywałem dużo dobrych paczek z Kalisza - jeszcze
bez cetli(czyli talonów). Rodzina moja jeszcze była
na miejscu, ale lada dzień się spodziewała wyrzucenia
z G.G. Było to chyba w czerwcu 1940r. rano
około 3-ej czy 4-tej. Mieszkałem już wówczas w
piwnicy w bloku B, (o czym doniosłem mu w grypsie).
Zbudził mnie ze snu kpt. Mamunow. Był zdenerwowany, w
rozchełstanej czerwonawej koszuli, w skarpetkach. Żądał
bym go schował w sienniku. W tzw. Pullmanie tj. piwnicy
bloku B, w dużej sali piwnicznej było nas chyba ze 40
ludzi, którzy nie znali się dobrze. W obawie, że
koledzy się zbudzą, wyszliśmy na korytarz. Tam zdecydowaliśmy co następuje: a) ja miałem torebkę pieprzu
mielonego - poleciałem wysypać ją przed wejściem do
bloku, którym wszedł kpt. Mamunow. Liczyłem w swej
naiwności, że w ten sposób unieszkodliwi się psy. Był
to odruch. b) następnie dałem mu czystą
koszulę, pantofle "pepegi" i okulary przeciwsłoneczne,
by w wypadku spotkania kogoś, udającego się do WC nie
poznano go. c) wywołałem kpt. Hertmanowskiego
z Rawicza, z którym w jednym pokoju mieszkał kpt.
Mamunow przed aresztowaniem Kpt. Hertmanowski poszedł zdaje się
na naradę z mieszkańcami tego pokoju. Po pewnym czasie
wrócił i powiedział, że nie mogą przyjąć Mamunowa,
bo Niemcy pierwsze kroki skierują do tego właśnie
pokoju. (Tam mieszkali też kpt. Antoni Białobrzeski i
jeszcze jeden, którego nazwiska nie pamiętam). Zwróciłem
się jeszcze do 2 -3 osób, odpowiedzi były podobne.
Pamiętam, że kiedy po raz czwarty usłyszał odpowiedź
odmowną, złapał się za głowę i powiedział: chyba
jestem przeklętym, że nikt nie chce mi pomóc. Wróciliśmy
do piwnicy, gdzie rozmawialiśmy z kpt. Zygmuntem Śmiałowskim
- obecnie w Londynie, który był komendantem oficerów
mieszkających w piwnicy. Wkrótce była pobudka. Wtedy
poradziłem mu, żeby poszedł między bloki E - K, gdzie
go nie znano, a w ciągu dnia musi się znaleźć rada.
Otuchą było to, że nie było alarmu u Niemców. Patrząc
z okna pierwszego piętra bloku B widziałem, że poza
obozem Niemcy szukali śladów przy pomocy psów.
Okolicznością sprzyjającą było to, że tego dnia i
zdaje się poprzedniego przyszły transporty jeńców w
obozu w Eichstadt, których ulokowano właśnie w blokach
garażowych, i których ewidencję zakładano - nie było
więc apelu. W ciągu dnia skontaktowałem się z
oficerami naszego pułku: kpt. Ludwikiem Stolarczykiem,
por. Julianem Rowińskim i por. Czesławem Stawskim.
Najbardziej pomysłowy był Rowiński, który wypatrzył
w suficie umywalni bloku E klapę, znalazł odpowiedni drąg
i w nocy - na szczęście klapa nie była zamknięta -
wwindował kapitana Mamunowa na poddasze. Od tej chwili kwestią zasadniczą
było staranie się o żywność i utrzymanie tajemnicy
kryjówki. W pierwszych dniach było w zasadzie nas sześciu,
którzy wiedzieli o ukryciu i mieli starać się o żywność
na 1 dzień w tygodniu dla kpt. Mamunowa. Ja miałem tę
żywność zbierać i przekazywać Julkowi Rowińskiemu,
który osobiście doręczał ją. (Ja podjąłem, się
dostarczać na dwa dni, bo wtedy byłem w stanie to robić).
Trwało to jakieś dwa tygodnie. Na próżno chodziłem.
Jedni byli wytłumaczeni, jak mjr Krukowski, bo sam głodował
- nie otrzymywał żadnych paczek. Inni nie chcieli się
dzielić. Kto - nie warto wspominać. Pozostało nam -
tzn. Rowińskiemu i mnie starać się o całą żywność
dla kapitana. Jak wspomniałem w tym okresie miałem
spore zapasy, bo rodzina moja wiedząc, że lada dzień
zostanie wywłaszczona i wyrzucona do GG, starała się
zaopatrzyć mnie ile się tylko da. Jeszcze nie
wprowadzono cetli ograniczającej przesyłki. Otrzymywałem
więc 3-4 paczki tygodniowo. Wszystka żywność szła
dla kpt. Mamunowa i inni też korzystali. Było to z mej
strony nieroztropne, bo zapasy szybko stopniały, a
paczki urwały się w połowie sierpnia. Przyszedł
moment, że nie miałem już dla Mamunowa ani dla siebie.
Rowiński też był wtedy w ciężkim położeniu. Zaczęliśmy
organizować paczki dla kpt. Mamunowa tj. prosiliśmy
rodzinę o papierosy, o które w GG było łatwiej niż o
żywność. Te sprzedawało się w obozie i za uzyskane
pieniądze kupowało się cetle na paczki żywnościowe
(cetle wprowadzono w lipcu 1940) i przesyłało się
pieniądze na paczki żywnościowe do osób na Śląsku,
Pomorzu i w Poznańskim. Był taki okres, że sami nie mieliśmy
jedzenia poza tym, co Niemcy dawali - wtedy wobec
prawdziwie tragicznej sytuacji, zdecydowaliśmy się z
Rowińskim zwrócić do przyjaciela Mamunowa z okresu
pobytu w 70pp mjr dypl. Bydlińskiego o pomoc. Ten załatwił
to dyskretnie. Otrzymałem zlecenie zgłoszenia się do
ppłk dypl. Lerget - Porela po żywność. Sądziłem, że
będą to paczki francuskie lub amerykańskie stopniowo
wydawane dla kpt.Mamunowa - ale spotkał mnie zawód -
dostałem tylko kilka kromek wysuszonego chleba, parę
cebul i kostek bulionowych. Jednocześnie usłyszałem
reprymendę, że on , pułkownik wątpi czy kpt.Mamunow
żyje. Dał mi do zrozumienia, że podejrzewa mnie o wyłudzanie
żywności dla siebie. Po tragicznej śmierci kpt. Mamunowa
nie przeprosił mnie osobiście, ale dał do zrozumienia,
że mu przykro i że mnie bardzo szanuje. Zresztą
mniejsza z tym. Wspomniałem o tym wypadku, by wyrazić,
ze to nie było łatwe żywić człowieka przez przeszło
10 miesięcy. Człowieka pozbawionego światła, ruchu,
kolegów. Potrzebującego w tych warunkach lepszego wyżywienia.
Człowieka, który w ciągu 10 miesięcy tylko raz zszedł
w nocy ze strychu, żeby przejść się do latryny.
Trzeba pamiętać, że poddasze garaży to tylko dachówka
a Murnau leży u podnóża Alp Bawarskich, gdzie zimy są
ostre. Ile trzeba było starań i pomysłowości aby
dostarczyć koców, termosów, które stale pękały,
aspiryny czy innych leków. Jak trudno było Rowińskiemu
podawać w nocy żywność i odbierać brudną bieliznę
i kał. Trzeba było wykręcać żarówki w umywalni
bloku B, bo do ustępu wewnętrznego w nocy trzeba było
iść przez umywalnię a w bloku mieszkało ponad 300
oficerów i często w nocy ktoś chodził. Dostarczanie
więc żywności przez klapę w pułapie umywalni odbywało
się po ciemku. Trzeba było prosić kolegę, by zechciał
pilnować drzwi w czasie podawania na sznurku żywności.
A byli tacy "koledzy" pułkowi, którzy nie
chcieli pomóc. Jest jeden w kraju. Spotkałem go parę
razy i nie znam go. O tych i innych trudnościach może
opowiedzieć tylko Rowiński i częściowo Jan
Lewandowski, kaliszanin, obecnie mieszkający w Poznaniu,
który pomagał Rowińskiemu w ostatnim okresie (2-3
miesiące) w podawaniu żywności. A teraz reszta odpowiedzi. Przyczyna aresztowania: pisałem
już o tym i o st.strz. Wardędze. Ucieczka z aresztu niemieckiego wg
opowiadania kpt.Mamunowa - otrzymał małe ostrze noża
od dozorcy niemieckiego. Tym ostrzem wyciął filong
w drzwiach. Tędy dostał się na korytarz - tu otworzył
okno na zewnątrz obozu, by Niemcy sądzili, że uciekł
poza obóz. Najtrudniejszy odcinek - korytarz obok
szklanych drzwi wartowni, a następnie na strych wartowni.
Szczęśliwie udało się. To samo dach wartowni, potem
dach bloku A do bloku B i do mnie do piwnicy. Operacji - jak Pan widzi- nikt poza
kpt. Mamunowem nie przeprowadzał. Zaznaczam, nie znam
relacji ogłoszonej w Biuletynie Historycznym. Jeśli tam
pisze się o jakiejś planowanej operacji wyrwania
Mamunowa - to kłamstwo. Chciałbym mimo wszystko przeczytać
ten biuletyn i dowiedzieć się, kto dostarczał materiału. Nazwiska - kto pomagał kpt.
Mamunowowi: I w zasadzie to wszystko. O mojej pomocy nie chcę mówić, mógłby
to zrobić kolega Rowiński, którego wkład pracy, serca
i obowiązkowości jest tak wielki, że właściwie o nim
należy tylko mówić, jeśli to tak ważne, jak Pan
pisze. Ile osób było wtajemniczonych? Początkowo mjr. Leonard Krukowski,
kpt Ludwik Stolarczyk, por. Julian Rowiński, por Czesław
Stawski i ja - wszyscy oficerowie służby stałej z 70
pp oraz Adam Kopczyński z Pleszewa, ppor rez. 70 pp,
Antoni Rymarczyk nauczyciel z Pleszewa też por. rez. 70
pp. Jan Lewandowski ppor. rez. 70 pp. Później mjr dypl.
Władysław Bydliński, mjr dypl. Edward Ombach, ppł.
Larget Porel oraz kpt. Hertmanowski, kpt. Białobrzeski -
obecnie we Wrocławiu, dalszych 8 kapitanów z pokoju w
którym mieszkał przed aresztowaniem kpt. Mamunow. Być
może w zaufaniu inni koledzy powiedzieli komuś -
nie wiem. Wymieniam tych, o których wiem na pewno. Ale
gdzie jest ukryty Mamunow wiedzieli tylko w/w oficerowi
70 pp i mjr Bydliński. O żywności pisałem krótko - to
przykra sprawa. Mogę jednak zapewnić, że kpt.Mamunow
nigdy nie był głodny. My z Rowińskim mogliśmy odczuwać
braki - on nie mógł. Data zgonu: 12 kwietnia 1941. W czasie apelu przedpołudniowego,
gdy wszyscy oficerowie byli zgromadzeni na placu, zauważono
dym wydobywający się przez dach bloku E. Zauważyli
to również Niemcy - dym zdradził, że na strychu
blok E coś się stało. Od tak zwanej fetówki, służącej
do podgrzewania posiłków, którą miał kapitan, zapaliły
się papiery, (gazety, które były przyczepione do koca
- jako rodzaj namiotu). Kapitan Mamunow powiesił się
prawie na leżąco. Wiedział, że w przypadku dostania
się w ręce Gestapo będzie męczony i zamordowany.
Widocznie miał wszystko przygotowane na taką ewentualność. Pochowany został na cmentarzu w
Murnau - mam zdjęcie, które mogę przesłać, ale za
zwrotem, jest dla mnie cenną pamiątką. Ewentualnie
zabiorę jadąc do Pana do Sopotu. Na zdjęciu wyraźnie
widać nazwisko i imię, data urodzenia 12.5.1902 i datę
zgonu 12.4.1941. Sprawa pogrzebu. Adiutant starszego obozu płk
Koryckiego, kpt. Kokociński wezwał mnie i oświadczył,
że Niemcy zezwalają na udział w pogrzebie 6 oficerów
z pułku oprócz adiutanta i starszego obozu i że
pogrzeb odbędzie się o godz 6-ej rano w dniu 15.4.1941
. Polecił mi wybrać kandydatów. Mjr Krukowski, kpt. Stolarczyk, por.
Rowiński, ppor Lewandowski, ja i ktoś szósty, kto miał
chęć wyjść poza druty - byliśmy na pogrzebie. W związku
z pogrzebem mała dygresja. Ponieważ komenda niemiecka
ogłosiła by ci, którzy pomagali w ukrywaniu się kpt.
Mamunowowi, zgłosili się - jeden z oficerów 70pp - na
moją propozycję, aby wziął udział w pogrzebie
powiedział, że nie pójdzie, bo na tych co pójdą
padnie podejrzenie, że pomagali i mogą za to odpowiadać,
a co grozi za pomoc w ucieczce jeńcowi - przed tym Niemcy
zbyt często przestrzegali. Pogrzeb odbył się wg programu
niemieckiego, tzn. wyjście z obozu pod opieką sporej
ilości żołnierzy z karabinami i psami. Marsz dwójkami
bez rozmów przez miasto na cmentarz pod kostnicę. Tu po
ceremonii żałobnej powrót w tej samej asyście. Zdjęcie kpt.Mamunowa mam z okresu
sprzed 1939r. - grupowe i zdjęcie z cmentarza w Murnau.
Na tym kończę. Gdyby coś było
niejasnego lub gdyby chodziło o dalsze szczegóły - służę. Jeszcze raz proszę o wzięcie pod
uwagę, że nie znam relacji podanej w Biuletynie
Historycznym i prosiłbym o podanie mi możliwości
nabycia lub zaznajomienia się z treścią. Być może
czytając przypomniałbym sobie dalsze szczegóły lub dał
wyjaśnienie lub sprostowanie. Stwierdzam, że na temat pobytu w
areszcie i pierwszego dnia ucieczki kpt. Mamunowa wiadomości
moje są z pierwszej ręki. W czasie ukrywania - tylko
Rowiński, a potem również Lewandowski a potem ja. Nas
trzech było najlepiej poinformowanych. Pamiętam, że po śmierci kpt.
Mamunowa prosił mnie o relację szczegółową mjr dypl.
Szatkowski - mąż Zofii Kossak-Szczuckiej - wszystko
sobie odnotował i mówił, że może ten materiał
wykorzysta żona. Zwróciłem mu uwagę na fakt, że
kolega Rowiński brał główny udział w przechowywaniu
kpt. Mamunowa. Major Szatkowski spotkał się również z
Rowińskim w tej sprawie. Przepraszam Pana za styl i
niestaranny maszynopis, ale nie mam czasu obecnie na
staranne opracowanie tej relacji. Proszę o wybaczenie i
zrozumienie pewnej negacji, jaka tkwi we mnie kiedy
wspomina się czy mówi o czasach. które były zbyt dużym
przeżyciem. Proszę mi wierzyć, że jeszcze dzisiaj mówienie
o udziale w wojnie 1939 i o pobycie w obozie nie należy
do chwalebnych, a odwrotnie dużo przykrych słów nasłuchałem
się i odczułem wiele w ustosunkowaniu się różnych
ludzi. Nawet dziwi mnie, że pisze się o tym. Zresztą,
jak będę w Sopocie spotkamy się jak sądzę. Proszę
pozdrowić Adama Karwowskiego. Na pewno chcę się z nim
zobaczyć. To dobry kolega, dobry oficer i dobry człowiek. Łączę serdeczne pozdrowienia i
wyrazy szacunku oraz życzenia pomyślności w pracy.
Siarkiewicz Marian < powrót > SPRAWA
ppor. ALOJZEGO NESTOROWICZA Następna ucieczka do wewnątrz
obozu nastąpiła dopiero w 1943r. Uciekł ppor.
Nestorowicz, podobnie jak kpt. Mamunow oskarżony o
rozstrzelanie Niemca, którego schwytano na nadawaniu
sygnałów świetlnych lotnikom niemieckim we wrześniu
1939r. dla ułatwienia bombardowania polskich oddziałów.
Niemiecki sąd w Warszawie uwolnił Nestorowicza od winy
i wrócił on do obozu. Nestorowicz, lekarz weterynarii z
Poznania został zawiadomiony przez komendę Obozu, że Sąd
Specjalny (Sondergericht) w Warszawie dokona rewizji
procesu. Po zastanowieniu się wraz z kolegami
postanowiono wykopać w podłodze jednego pokoju tunel.
Pokoik znajdował się obok kaplicy w piwnicy bloku C. Było
to tym bezpieczniejsze, że do budowy schowka dołączył
ks. Tadeusz Kirschke, kapelan obozowy, też poznaniak i w
dodatku kolega szkolny ppor. Nestorowicza. Praca z
wielkimi trudnościami została ukończona po kilku
tygodniach. Był to loch pod łóżkiem jednego z kolegów,
przykryty dokładnie płytą wielkości 140cm x 140cm. Był on wilgotny, jednak miał światło
elektryczne. Ukrywający się mógł też wychodzić od
czasu do czasu na powierzchnie, aby rozprostować nogi.
Należy dodać, ze w czasie budowy ziemię wynoszono w
torebkach i rozsypywano na zewnątrz baraku wzdłuż
placu apelowego. Dzięki kilkunastu ofiarnym kolegom, w
których gronie był lekarz Wysocki i Dąbrowski, praca
została szybko wykonana. Należy dodać, że na czas
kopania bunkra dr Dąbrowski zabrał Nestorowicza do
szpitala obozowego i zaaplikował mu zastrzyk, po którym
musiał on przez kilka tygodni przebywać w szpitalu. Tuż przed wiadomością o wyjeździe do
Warszawy Nestorowicz schował się w skrytce.
Niespodzianka i nieszczęście zdarzyło się w sierpniu
1943r. Do pokoju, gdzie było pięciu przyjaciół
Nestorowicza i sam uciekinier, wpadł niespodzianie
podoficer niemiecki Kiesewetter i wszystkich odprowadził
na wartownię, gdzie śledztwo przeprowadził por.
Oleszko - oficer śledczy w obozie (Ślązak). Zostali
oni ukarani 14 dniowym aresztem a ks. Kirschke, który też
tam był za przekroczenie regulaminu obozowego.
Nestorowicz został wysłany do Warszawy, gdzie
Sondergericht powtórnie go uniewinniło. Wrócił do
Murnau i tu doczekał się końca wojny. Relacja moja nie jest dokładna, bo słyszałem
ją od osób trzecich, ale mogę sobie uświadomić
ofiarność , koleżeńskość i ludzką wrażliwość tych,
którzy mu przyszli z pomocą. < powrót > Nie znam również szczegółów
dotyczących tej ucieczki. To, co w tej sprawie mówiono
w obozie to to, że Stecki wraz z kolegami zaobserwowali,
że żołnierze niemieccy z górnych koszar przyjeżdżali
do obozu na rowerach, które zostawiali w sieni komendy
niemieckiej. Przez strażników - jednego przy bramie z
drutu kolczastego wewnątrz obozu, a drugiego przy bramie
głównej przed wartownią mający wgląd na szosę do
Monachium i do Murnau, nie byli dokładnie kontrolowani.
Wystarczyło podnieść rękę z pozdrowieniem
hitlerowskim Heil Hitler, aby wjechać lub wyjechać
z obozu. Te spostrzeżenia stały się głównym motywem
wydostania się na zewnątrz i ucieczki. Teraz głównym
problemem było zdobycie umundurowania żołnierza
niemieckiego oraz ubrania cywilnego. Tutaj z pomocą
przyszli koledzy pracujący w pracowni teatralnej i w
chwili, kiedy ubrania były gotowe czekano sposobnego
momentu. Cały manewr przedostania się przez bramę
obozu nastąpił we wrześniu 1941r. Ppor. Stecki powtórzył dokładnie przejazd
przez bramę z Heil Hitler włącznie i wyjechał z
obozu w kierunku miasta Murnau. Po 200 metrach zawrócił
i mijając bramę oflagu pojechał w kierunku Monachium.
Po kilku kilometrach w przydrożnym lesie przebrał się
w cywilne ubranie, które miał zwinięte na bagażniku.
Przed najbliższą stacją kolejową pozostawi rower, w
którego torebce kluczykowej zostawił list prosząc
Komendę, by za wypożyczenie roweru i kłopot,
jaki zrobi właścicielowi wypłacono z jego depozytu
pewną sumę marek niemieckich, jako ekwiwalent. (Każdy
z oficerów po wzięciu do niewoli musiał przy
rejestracji w obozie oddać posiadane pieniądze do
depozytu, ale starano się to i owo ukryć). Na stacji
kupił bilet do Monachium a tam dalszy do Wiednia, z
Wiednia do Budapesztu a dalej w kierunku granicy słowacko-węgierskiej.
Następnie szedł pieszo. Na noc wybierał kopy siana.
Nieszczęście nastąpiło, gdy rano wieśniacy węgierscy
znaleźli go śpiącego i przekazali policji. Wrócił
etapem do Murnau, gdzie przesłuchiwał go por. Oleschko
w obecności ówczesnego komendanta barona von Troschke. Stecki ukarany został za złamanie
regulaminu obozowego 14-dniowym aresztem, ale baron
von Troschke, stary kawalerzysta, uwalniając Steckiego
powiedział "das war ein Husarenmeisterstuck".
Po pewnym czasie ppor. Stecki został przeniesiony do
innego obozu, podobno do Colbitz. < powrót > O następnej ucieczce, przez
kanał odprowadzający wodę na łąki poza obozem wiem
tylko, że wszystkich schwytano, wyjątkiem był por. Józef
Kępa, który dotarł do jeziora Bodeńskiego przez które
chciał przepłynąć i dotrzeć do Szwajcarii. Z
Murnau do jez. Bodeńskiego jest około 80 km w prostej
linii. Szedł nocami, znał świetnie język niemiecki,
nawet dialekt bawarski, ale niestety został zatrzymany i
odesłany do obozu. Po odsiedzeniu 14-dniowego aresztu
wysłano go do innego obozu, podobno karnego dla różnych
narodowości. Zaprzyjaźnił się tam z Anglikiem i po
wojnie osiedlił na stałe w Anglii. Po tym co się stało, zdaliśmy sobie sprawę
dlaczego por. Kępa częstował papierosami niemieckich
wartowników. Otóż po upadku Francji Niemcy byli tak łaskawi,
że prowadzili nas w małych grupach do kąpieli w
pobliskim jeziorku. Por. Kępa kupował sobie dłuższe
korzystanie z kąpieli, aby trenować pływanie.
Niestety, nie dane mu było wykorzystać swych umiejętności
na jeziorze Bodeńskim. Mieszkaliśmy w tej samej piwnicy
i znaliśmy się wcześniej z Komorowa - skończył
podchorążówkę rok wcześniej, ale nic nie wiedziałem
o jego przygotowaniach, a potem już się z nim nie
widziałem. < powrót > Podobno przygotowywano też
tunel - podkop w bloku F, mówiono, że gen. Rómmel
powiadomiony o tym przedsięwzięciu zabronił ucieczki
zostawiając tę drogę na wypadek jakiegoś nagłego
niebezpieczeństwa. Szeptano, że Gestapo przygotowywało
zniszczenie obozu i wymordowanie wszystkich. Była jeszcze jedna próba ucieczki
przez oficera z bloku K. Urządzono pokaz walki
bokserskiej przy drutach na wprost wieży strażniczej, w
której wachman oparty na karabinie obserwował tę walkę.
W tym czasie oficer ów przeszedł pod drutami do
wysokiego muru i przeskoczył na szosę a potem w zboże
w głąb pola. Niestety, przypadkowo przechodząca drogą
grupa chłopców z Hitlerjugend zauważyła ten skok,
zaalarmowała wartownię oraz na własną rękę rozpoczęła
gonitwę. Jak zwykle kara wynosiła 14 dni aresztu
obostrzonego za złamanie regulaminu obozowego. < powrót > |
Cmentarz w Murnau < powrót > |
< Strona główna > < Droga do Murnau >
< Muster
lager oflag VII A w Murnau >
< Generałowie
i Komendantura > |